Jack Jak miałem bez niej żyć? Co miałem bez niej robić. Ona była moja, a ja należałem do niej. Każdego dnia czekałem tylko na to, by ujrzeć jej przepiękną twarz. Ale pochodzilismy z dwoch odmiennych światów. Spotykaliśmy się w tajemnicy przed wszystkimi, nawet przyjaciółmi. To było zbyt niebezpieczne, by którekolwiek z nas mogło opuścić rodzinną wytwórnie. Stworzyli nas. Nazywali się naszą rodziną. Ale w rzeczywistości traktowali nas przedmiotowo-jak największy skarb. I nie było w tym nic dziwnego. Przynosiliśmy zyski. Pamiętam, jak zobaczyłem ją po raz pierwszy. Była zagubiona, samotna. Ale biła od niej pewność siebie i pewnego rodzaju arogancja. Nasze wytwórnie dzieli przejście nazywane Przedsionkiem. Jest czymś w rodzaju zaczarowanych wrót, które nie mogą zostać przekroczone. Ale są też małe, tajne przejścia, o których wiem tylko ja i Elsa. Tego dnia stałem przy jednym z nich trzymając zegarek w ręku. Za 10 sekund ją zobaczę. 9 sekund. 8.7.6.5.4.3.2.1. Przyszła punktualnie. Jak zawsze. Nie traciłem czasu. Od razu wpiłem się w jej usta czując mrowienie. Objęła mnie w pasie i przyciągnęła. -Jack-wyszeptała pomiędzy pocałunkami-Jack, muszę ci coś powiedzieć! Oderwałem się od niej z trudem. Jej oczy przepełnione były pożądaniem, ale krył się w nich smutek. Od razu chciałem poznać jego przyczynę. -Mów-powiedziałem stanowczo. Usiadłem na ziemi i pociągnąłem ją na swoje kolana. Wtuliła się we mnie bawiąc się moimi włosami. -Wiesz, że cokolwiek się stanie, kocham cię bardzo mocno?-spytała. Spojrzałem na nią. W jej oczach dostrzegłem łzy. Ująłem jej twarz w dłonie. -Niczego nie jestem bardziej pewnien. Uśmiechnęła się smutno. -To nasze ostatnie spotkanie.-powiedziała tak cicho, że zastanawiałem się, czy naprawdę to powiedziała, czy to tylko moja wyobraźnia. -Co?-spytałem oszołomiony. -Dowiedzieli się. Powiedzieli, że cie skrzywdzą. Że będzie cię bolało. Chyba, że już nigdy się z tobą nie spotkam. I dam się zamknąć. Napiąłem mięśnie. Zamknięcie oznaczało pozbawienie życia i emocji. -Nie.-powiedziałem i przytuliłem ją jeszcze mocniej.-Nie zgadzam się, rozumiesz?! -Jack, już się zgodziłam. Oni już wiedzą. Twoi też. Musimy to skończyć. Teraz. Wstała z moich kolan i otarła zaplakana twarz. Nie patrzyła mi w oczy. Wstałem i złapałem ją za nadgarstki. -Nie.-powtórzyłem.- A teraz posłuchaj mnie. Kocham cie tak mocno, że mógłbym dla ciebie zginąć. I wiem, że ty też. Ale...ale nie mogę na to pozwolić, tak jak ty nie pozwoliłabyś mnie zginąć. Skoro wiedzą, musimy wykorzystać to przeciwko nim. Chodź. -Gdzie?-zaparła się nogami. W jej oczach widziałem strach i nadzieję. - Chodź tutaj-podeszła i przytuliła się do mojego boku-Musimy uciec. Gdziekolwiek. Byleby najdalej od nich. Spojrzałem w dal. Gdzieś tam czekało nas nowe życie.
Jack
OdpowiedzUsuńJak miałem bez niej żyć? Co miałem bez niej robić. Ona była moja, a ja należałem do niej. Każdego dnia czekałem tylko na to, by ujrzeć jej przepiękną twarz.
Ale pochodzilismy z dwoch odmiennych światów. Spotykaliśmy się w tajemnicy przed wszystkimi, nawet przyjaciółmi. To było zbyt niebezpieczne, by którekolwiek z nas mogło opuścić rodzinną wytwórnie.
Stworzyli nas. Nazywali się naszą rodziną. Ale w rzeczywistości traktowali nas przedmiotowo-jak największy skarb. I nie było w tym nic dziwnego. Przynosiliśmy zyski.
Pamiętam, jak zobaczyłem ją po raz pierwszy. Była zagubiona, samotna. Ale biła od niej pewność siebie i pewnego rodzaju arogancja.
Nasze wytwórnie dzieli przejście nazywane Przedsionkiem. Jest czymś w rodzaju zaczarowanych wrót, które nie mogą zostać przekroczone. Ale są też małe, tajne przejścia, o których wiem tylko ja i Elsa.
Tego dnia stałem przy jednym z nich trzymając zegarek w ręku. Za 10 sekund ją zobaczę. 9 sekund. 8.7.6.5.4.3.2.1.
Przyszła punktualnie. Jak zawsze. Nie traciłem czasu. Od razu wpiłem się w jej usta czując mrowienie. Objęła mnie w pasie i przyciągnęła.
-Jack-wyszeptała pomiędzy pocałunkami-Jack, muszę ci coś powiedzieć!
Oderwałem się od niej z trudem. Jej oczy przepełnione były pożądaniem, ale krył się w nich smutek. Od razu chciałem poznać jego przyczynę.
-Mów-powiedziałem stanowczo. Usiadłem na ziemi i pociągnąłem ją na swoje kolana. Wtuliła się we mnie bawiąc się moimi włosami.
-Wiesz, że cokolwiek się stanie, kocham cię bardzo mocno?-spytała. Spojrzałem na nią. W jej oczach dostrzegłem łzy. Ująłem jej twarz w dłonie.
-Niczego nie jestem bardziej pewnien.
Uśmiechnęła się smutno.
-To nasze ostatnie spotkanie.-powiedziała tak cicho, że zastanawiałem się, czy naprawdę to powiedziała, czy to tylko moja wyobraźnia.
-Co?-spytałem oszołomiony.
-Dowiedzieli się. Powiedzieli, że cie skrzywdzą. Że będzie cię bolało. Chyba, że już nigdy się z tobą nie spotkam. I dam się zamknąć.
Napiąłem mięśnie. Zamknięcie oznaczało pozbawienie życia i emocji.
-Nie.-powiedziałem i przytuliłem ją jeszcze mocniej.-Nie zgadzam się, rozumiesz?!
-Jack, już się zgodziłam. Oni już wiedzą. Twoi też. Musimy to skończyć. Teraz.
Wstała z moich kolan i otarła zaplakana twarz. Nie patrzyła mi w oczy. Wstałem i złapałem ją za nadgarstki.
-Nie.-powtórzyłem.- A teraz posłuchaj mnie. Kocham cie tak mocno, że mógłbym dla ciebie zginąć. I wiem, że ty też. Ale...ale nie mogę na to pozwolić, tak jak ty nie pozwoliłabyś mnie zginąć. Skoro wiedzą, musimy wykorzystać to przeciwko nim. Chodź.
-Gdzie?-zaparła się nogami. W jej oczach widziałem strach i nadzieję.
- Chodź tutaj-podeszła i przytuliła się do mojego boku-Musimy uciec. Gdziekolwiek. Byleby najdalej od nich.
Spojrzałem w dal. Gdzieś tam czekało nas nowe życie.