- Raz, dwa, trzy....raz, dwa trzy i toeloop*, raz, dwa, trzy i flip* - trenerka wyliczała mi tępo
- Wyprostuj się, raz...ręce wyżej - krzyczała
- Skok! - padła nagle komenda
Nie wyrobiłam się i upadłam. Drugi raz w ciągu półgodziny. Popatrzyłam na kobietę przepraszająco. Wstała z trybun zakładając łyżwy, podjechała do mnie i ukucnęła.
- Musisz być bardziej wyprostowana i skupiona - podała mi rękę żebym mogła szybciej wstać
Rozejrzała się dookoła, jej wzrok padł na zawodnika numer dziewięć. Złapała mnie za nadgarstek i pojechałyśmy w stronę chłopaka.
- Zdejmij to - rozkazała mu pokazując głową na kask - Jak się nazywasz numerze 9?
Chłopak Zdjął nakrycie głowy i poprawił swoje białe włosy
- Jack Frost, pani Romanov - spuścił wzrok z jej twarzy na lód
- Przepraszam - powiedział cicho żeby inni oprócz nas nie usłyszeli
- Co tu się dzieje, czemu wstrzymaliście grę ?! - po chwili pojawił się koło nas gruby mężczyzna z długą siwą brodą
- Twoi zawodnicy rozpraszają mi uczennice - zirytowała się
- To twoja tancereczka zajęła nam lodowisko - skrzyżował ręce na piersi
- North - pokazała na niego palcem - nie pozwalaj sobie
- To nich ona pokaże nam coś co zachwyci moich chłopców, a pójdziemy na tafle zewnętrzną, a jak nie to zajmujemy całą tą taflę - można było usłysz śmiech niektórych zawodników
- Stoi - powiedziała podając mu dłoń
Ja popatrzyłam na nią z niedowierzaniem i przełknęłam głośno ślinę. Nie umiałam nic takiego zrobić żeby podobało się tym (napalonym) nastolatkom.
- Nie martw się wygramy to z nimi, zrobisz układ dwadzieścia siedem - szepnęła
Pokiwałam powoli głową i wjechałam na środek odganiając gapiów. Poprosiłam o włączenie muzyki.
Podjechałam do mojej trenerki, która uściskała mnie mocno.
- Brawo, byłaś świetna - uśmiechnęła się do mnie - No i co North? Sądząc po oklaskach, jakie otrzymała moja , myślę, że czas powiedzieć Panu, Do Svidaniya*! - zaśmiała się
- Natasha, nie - odezwałam się patrząc na Jacka i Krisa - Niech zostaną, treningi możemy robić w każdej chwili, a oni mają niedługo mecz. Muszą ćwiczyć.
- Po pierwsze, umowa to umowa. Po drugie, pragnę zauważyć, że ty także masz niedługo występ młoda damo - położyła ręce na biodrach
- Za kilka tygodni - przewróciłam oczami
- Dobra, trudno, Natasha ma rację, umowa to umowa - westchnął nauczycie, spuszczając wzrok - No dobra panienki, wyny mi stąd! Raz, raz, raz, raz - zaczął poganiać chłopaków do wyjścia. Zaśmiałam się widząc biednych zmierzających do drzwi. Kiedy byli już przy wyjściu, Kriss i Jack odwrócili głowy i spojrzeli na mnie. Wzruszyłam ramionami i pomachałam im. Uśmiechnęli się i wyszli.
***
Idę korytarzem, trzymając na ramieniu torbę w której mam łyżwy i strój do treningu. Boże, trenerka dała mi nieźle w kość. Kiedy chłopaki poszli musiałam zatańczyć jeszcze dwa układy. Bolą mnie wszystkie mięśnie i kości. Zmierzając w stronę pokoju zobaczyłam Flynna.
- Hej - podeszłam do niego
- Cześć El...... - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale złapałam go za rękaw bluzy i pociągnęła do mojego pokoju - Eeee, co jest? - spytał, a ja zamknęłam drzwi.
- Słuchaj, próbowałam to wyciągnąć z Jacka, ale chyba się jednak nie da, więc pytam się ciebie - spojrzała na niego ciężkim wzrokiem - Gdzie ty i Jack wymykacie się w nocy?
- A, oto chodzi - za śmiał się nerwowo - Widzisz El.... - ale nie dokończył, bo ktoś otworzył drzwi bez pukania.
- Hej El, nie widziałaś może.....- do pokoju weszła Merida - O tu jesteś Julek! Słuchaj, powiem krótko, zwięźle i na temat..... - zrobiła kilku sekundową pauzę - ODDAWAJ MOJĄ PIŁKĘ DO KOSZA! - wrzasnęła nagle, że aż podskoczyłam.
- Jaką piłkę?! Ja nie mam twojej piłki! - odkrzyknął Flynn.
- Jasne, poczekaj, bo uwierzę. To zemsta za tamto jabłko, tak? No już, oddawaj!
Nagle znów ktoś wszedł bez pukania. Tym razem był to Jack.
- Merida! Oddawaj mój kij do hokeja! - krzyknął - O, hej, a co to za zbiegowisko? - uśmiechnął się. W pewnym momencie znów ktoś wszedł.
- Jack, miałeś oddać mi dwie dychy i ja się pytam, gdzie one są!? Oj, cześć wszystkim! - wyszczerzył się.
- Co wam wszystkim.....?- nie dokończyłam, bo usłyszeliśmy krzyki na korytarzu. Drzwi ponownie się otworzyły.
-.......a chcesz w nochal!? - wstrząsnęła Astrid na Hiccupa, który razem z nią wszedł do pokoju.
- Kobieto, ja z tobą nie wytrzymał! - popatrzyli na siebie morderczym wzrokiem.
- ELSA, TRZYMAJ MNIE, BO PRZYSIEGAM, UKATRUPIE JĄ/GO ŻYWCEM! - krzykneli jednocześnie odwróciwszy się w moją stronę.
Zrobiłam facepalma.
- Ludzie, z kim ja żyje - jęknełam - o co tym razem poszło!?
- Ludzie, z kim ja żyje - jęknełam - o co tym razem poszło!?
- Ta oto tu blondyna z zaawansowanym ADHD, twierdzi, że zdradzam ją z Olivią, pierwszoklasistką, której nawet nie lubię!
- Taa, na pewno! Przecież widzę, jak na ciebie patrzy! Jesteś wstrętnym, zdradzieckim.... - westchnęłam przewracając oczami. Podeszłam do nich, chwyciłam ich za głowy i zdecydowanym ruchem złączyłam ich usta w pocałunku. Rozchylili oczy ze zdziwienia, ale pomimo tego, że ich puściłam, nie oderwali się od siebie. Po chwili odsunęli się od się i popatrzyli sobie głęboko w oczy.
- Taa, na pewno! Przecież widzę, jak na ciebie patrzy! Jesteś wstrętnym, zdradzieckim.... - westchnęłam przewracając oczami. Podeszłam do nich, chwyciłam ich za głowy i zdecydowanym ruchem złączyłam ich usta w pocałunku. Rozchylili oczy ze zdziwienia, ale pomimo tego, że ich puściłam, nie oderwali się od siebie. Po chwili odsunęli się od się i popatrzyli sobie głęboko w oczy.
- Lepiej? - spytałam uśmiechając się dumnie.
- T- tak, dzięki - uśmiechnęli się do mnie.
- No, moja robota zakończona - otrzepałam dłonie, jakbym zmiatała z nich kurz i usiadłam na łóżku.
- Tak w ogólne, to dałaś tam w sali niezłego czadu - zaśmiał się Kriss, a Jack mu przytaknął, po czym usiedli koło mnie, tak jak Merida, Flynn, Czkawka i Asrid. Taa, krawędź mojego łóżka jest dość szeroka.
- Dzięki - zarumieniłam się. Nagle coś zatłukło się w mojej szafie. Posłaliśmy sobie wszyscy pytające spojrzenia. Wzruszyłam ramionami i powoli podeszłam do mebla. Popatrzyłam na innych wzrokiem mówiącym ,,na pewno?,, a oni kiwnęli głowami. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Na spodzie szafy siedziała Anna z metrową rolką kolorowego papieru do pakowania prezentów.
- Czeeeeeść, hehe - zaśmiała się patrząc na nas.
- A-Ania!? - zdziwiłam się - Co ty robisz w mojej szafie!?
- Chowam się - odparła ściszonym głosem
- Przed kim? - spytał Flynn
- Przed Roszpunką - spojrzała na niego
- Czeeeeeść, hehe - zaśmiała się patrząc na nas.
- A-Ania!? - zdziwiłam się - Co ty robisz w mojej szafie!?
- Chowam się - odparła ściszonym głosem
- Przed kim? - spytał Flynn
- Przed Roszpunką - spojrzała na niego
- Annaaaa.....- spojrzałam na nią ciężko - coś ty znowu narobiła?
- Wiecie, Ross miała taką fajną, różową sukienkę. To była jej ulubiona, nikomu nie pozwalała jej założyć. Ja pod jej nie wiedzą ją ubrała i.......jedząc lody borówkowe.....troszku ją poplamiłam.
- Co to znaczy? - wszyscy zwrócili się do mnie. Oj nie dobrze.
- Zaraz zobaczycie - westchnęłam patrząc na nich z ukosa. Dosłownie jak na zawołanie ktoś zaczął mocno walić w drzwi mojego pokoju.
- Otwieraj! Normalnie cię zatłukę! OTWIERAJ TE DRZWI!!! - wrzeszczała Roszpunka zza drzwi. Przejechałam otwartą dłonią po twarzy. Ja już wiem, co się szykuję, za dobrze znam moją rodzinę.
- Bądźcie dobrymi przyjaciółmi i połóżcie mi czasem kwiaty na grobie - jęknęłam, a oni spojrzeli na mnie zdziwieni. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Natychmiast rzuciła się na mnie kuzynka z czerwoną jak burak twarzą.
- TY WREDNA JĘDZO! ZABIJĘ CIĘ! ZATŁUKĘ! ZAMORDUJĘ! - wrzeszczała próbując walić mnie pięściami, jednak ja trzymałam ją za nadgarstki. Anka wyskoczyła szybko z szafy i zaczęła bić Ross po głowie papierem do pakowania prezentów, ale ponieważ blondynka potwornie się rzucała, ja również dostałam kilka razy.
- Szanuj kuzynkę! Szanuj! Szanuj kuzynkę! - krzyczałam na nią, bo coraz trudniej było mi ją utrzymać. Nagle straciłam równowagę i wpadłam z dziewczynami do łazienki.
- Wiecie, Ross miała taką fajną, różową sukienkę. To była jej ulubiona, nikomu nie pozwalała jej założyć. Ja pod jej nie wiedzą ją ubrała i.......jedząc lody borówkowe.....troszku ją poplamiłam.
- Co to znaczy? - wszyscy zwrócili się do mnie. Oj nie dobrze.
- Zaraz zobaczycie - westchnęłam patrząc na nich z ukosa. Dosłownie jak na zawołanie ktoś zaczął mocno walić w drzwi mojego pokoju.
- Otwieraj! Normalnie cię zatłukę! OTWIERAJ TE DRZWI!!! - wrzeszczała Roszpunka zza drzwi. Przejechałam otwartą dłonią po twarzy. Ja już wiem, co się szykuję, za dobrze znam moją rodzinę.
- Bądźcie dobrymi przyjaciółmi i połóżcie mi czasem kwiaty na grobie - jęknęłam, a oni spojrzeli na mnie zdziwieni. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Natychmiast rzuciła się na mnie kuzynka z czerwoną jak burak twarzą.
- TY WREDNA JĘDZO! ZABIJĘ CIĘ! ZATŁUKĘ! ZAMORDUJĘ! - wrzeszczała próbując walić mnie pięściami, jednak ja trzymałam ją za nadgarstki. Anka wyskoczyła szybko z szafy i zaczęła bić Ross po głowie papierem do pakowania prezentów, ale ponieważ blondynka potwornie się rzucała, ja również dostałam kilka razy.
- Szanuj kuzynkę! Szanuj! Szanuj kuzynkę! - krzyczałam na nią, bo coraz trudniej było mi ją utrzymać. Nagle straciłam równowagę i wpadłam z dziewczynami do łazienki.
Jack:
Drzwi do łazienki zatrzasnęły się z hukiem, a za nimi było słychać krzyki Elsy i Roszpunki. Jezu, znam Ross od kilku lat, i wiem, że można ją wkruszyć na wiele sposobów, ale to? Nie do uwierzenia!
Nagle usłyszałem rozbicie czegoś szklanego. Matko, Punka przecież zaraz zabije Else. Wolę nie widzieć, jak wygląda ta bujka.
- Rodzina Snow to wyjątkowy zwariowana i wyjątkowa rozdzinka - powiedział Czkawka. Wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami. W końcu wszystko uciekło, a z łazienki wyszły dziewczyny całe posiniaczone i zadrapane, ale Elsa chyba najbardziej. Stały, trzymały się za ręce, szczerzyły się, pokazując swoje zęby.
- No, wszystko sobie wyjaśniłyśmy i jest już w porządku, co nie? - białowłosa spoglądnęła na Anne i Roszpunkę, a te pokiwali głowami.
- Dziewczyny, wasza rodzinka jest niemożliwa - parsknęła Astrid.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie. Nie wytrzymaliśmy i każdy wybuchnął śmiechem.