Elsa:
Szłam, trochę ciemnym korytarzem. Wszystko było.....jakieś takie......mroczne. Zaczęłam się bać. Albo to wina horrorów które oglądam czasami z siostrą, albo po prostu mam taką naturę. No, odważna to ja jestem, ale tu.......bez szans. Trochę przyspieszyłam kroku. Nagle przede mną pojawił się jakiś facet. Był ubrany w standardowy nauczycielski garnitur, który musiał być chyba szyty na miarę, bo nauczyciel był dość ,,wysoki w wszerz,, Uśmiechnął się do mnie, ale w jego oczach czaił się smutek i współczucie.
- Panienka Elsa Snow? - spytał po chwili
- Z-zgadza się - potwierdziłam
- No więc, ja tylko chcę powiedzieć, że choćby nie wiem co, bądź spokojna i nie martw się. W końcu masz prawdziwych przyjaciół, którzy zawsze będą cię wspierać! - powiedział szybko i natychmiast się oddalił. Bardzo mnie to zdziwiło. Coś się stało? Ta wzmianka o przyjaciołach i byciu spokojnym naprawdę mnie zmartwiła, ale postanowiłam posłuchać. W końcu to prawda, przyjaciół mam wspaniałych. Dzięki temu poczułam się lepiej i trochę pewniej zaczęłam iść na przód. Po przejściu kilku metrów znów ujrzałam postać znajdującą się na przeciw mnie. Tą postacią był.......Jack? Co on tu u licha robi, przecież są lekcje!
- Cześć Elsa! - przywitał się jakby nigdy nic
- Jack, co ty tu robisz?! - zdenerwowałam się
- Hej, śnieżynko, nie denerwuj się! Po prostu chciałem się z tobą zobaczyć - wyszczerzył się
- W środku lekcji? - uniosłam jedną brew
- No dobra, Elso...- podszedł do mnie i chwycił mnie za dłonie - wiesz, że ja i cała nasza ekipa zawsze będziemy z tobą, prawda? - zdębiałam. O co im wszystkim chodzi!!!???
- Jack, serio, ty też? O co wam wszystkim chodzi, zaczynam się bać!
- Nie, właśnie tego ci nie wolno....to znaczy - zakłopotał się - zrozum, że zawsze będę przy tobie - uściskał mnie, a ja to odwzajemniłam. Wtuliłam twarz w jego bluzę, wdychając jego zapach.
- Wiem to Jack, wiem - uśmiechnęłam się. Przez chwile patrzyliśmy sobie w oczy.
- W porządku, to ja już pójdę! Do zobaczenia! - i odszedł. Przyspieszyłam kroku i w końcu doszłam do gabinetu dyrektora. Już chciałam zapukać, gdy rozległ się dźwięk dzwonka. Z klas zaczęli wybiegać uczniowie. Extra, rozmowa z dyrkiem i mogę wracać do domu! Nareszcie przywitam się z rodzicami! Niepewnie podniosłam rękę i zapukałam do drzwi. Ze środka wydobyło się ciche ,,proszę wejść,, więc tak postąpiłam.
- Dzień dobry panie dyrektorze! - przywitałam się zamykając za sobą drzwi.
- Witam, Elso - powiedział dyrektor z wyraźnym wstrętem. No tak. Wszyscy mówią, że jest z niego gbur i potrafi być okrutny i przerażający. W sumie trudno się nie zgodzić.
- Prosił mnie pan, żebym przyszła więc oto jestem! Co się stało? - siadam na krześle przed biurkiem, za którym siedzi pan Black. Jest to szczupły mężczyzna, na oko ma mniej więcej 34 lata. Jego skóra ma lekko szarawy kolor, włosy czarne jak noc są przylizane żelem do tyłu. Do tego te bursztynowe oczy......patrzą się na mnie jak ślepia lwa, na swoją ofiarę. Jak widzę, plotki są prawdziwe. Przez chwilę siedział i nic nie mówił. Patrzył mi w oczy, a ja zaczęłam oszraniać krzesło. Na moje szczęście, nie zauważył tego.
- No cóż panno Snow - wreszcie się odezwał - mam dla pani przykrą wiadomość! - powiedział
- Co się stało - zadrżałam
- Pani rodzice mieli wypadek - powiedział stanowczo
- Ale nic im się nie stało, prawda ? - dopytywałam
- Oni nie żyją ! - powiedział dobitnie. Na początku nic nie mówiłam. Totalnie mnie zatkało. Moi rodzice......osoby, które mnie kochały, wspierały, pomagały zapanować nad mocą......nie żyją? Nie, to nie możliwe. Z moich ust wydobył się cichy śmiech, lecz nie mówiący o tym, że jest to śmieszne, a raczej śmiech niedowierzenia.
- S-słucham? - zapytałam nadal niedowierzając - Pan sobie chyba żartuję! - krzyknęłam gwałtownie wstając i opierając ręce o biurko - To niemożliwe!
- Wiem, że jest ci ciężko w to uwierzyć, ale takie są fakty - powiedział obojętnie. Zaczął grzebać w szufladzie, aż w końcu znalazł jakieś papiery - Podczas drogi powrotnej ich samochód wpadł w poślizg, przekoziołkował kilka razy i uderzył w drzewo. Państwo Snow zginęli na miejscu. Te zdjęcia zostały zrobione w miejscu wypadku - powiedziawszy to podał mi je, a ja zaczęła je przeglądać. Na pierwszym znajdował się totalnie zmasakrowany pojazd z którego buchał dym. Na kolejnym to samo, tylko z innego profilu, a ostatnie......było najgorsze. Moi rodzice.......zawinięci w czarne worki na zwłoki z których wystawały tylko ich głowy. Tata miał złamany nos, podbite oko i rozciętą głowę. Mama natomiast miała całą poobijaną twarz, rozcięty policzek i czoło, a całą głowę miała w krwi. Na ten widok zaczęły lenieć mi łzy. Oni naprawdę nie żyją! Moi kochani rodzice.....odeszli! Ręce zaczęły mi się trząść, a zdjęcia pokrył szron, aż w końcu stały się płytkami z lodu. Natychmiast je upuściłam, a one spadły na podłogę rozbijając się na małe kawałeczki i zostawiając w moich uszach dźwięk stłuczonego szkła. Zachwiałam się na nogach i gdyby nie to, że złapałam się krzesła, na pewno runęłabym na podłogę. Byłam w szoku. Rodzice byli moją barierą. Kiedy byli przy mnie byłam spokojna, a wtedy moja moc nie uaktywniała się. Teraz, gdy ich nie ma........Nagle poczułam, jak tracę kontrolę. W rogach pokoju zaczęły wyrastać sople. Przerażona natychmiast wybiegłam z pokoju. Byłam w totalnej rozsypce. Z moich oczu ponownie zaczęły lecieć łzy. To wszystko nie ma już dla mnie sensu. Moi rodzice......moi kochani rodzice. Czym oni sobie na to zasłużyli? Tak bardzo ich kochałam! Nawet nie zdążyłam się z nimi pożegnać.....powiedzieć, że są dla mnie wszystkim! Biegłam przez korytarze przepychając się przez uczniów. Biegłam najszybciej jak się da, bo w szkole zaczęło robić się coraz chłodniej. W końcu dotarłam do drzwi wejściowych. Wypadłam na zewnątrz i zauważyłam, że na murku, obok mnie siedzi cała nasza paczka. Merida, Czkawka, Flynn, Kriss, Roszpunka, Astrid,.....Anna,.......Jack. Wszyscy parzyli na mnie zdziwionym i zatroskanym wzrokiem, a Jack już w szczególności.
Szłam, trochę ciemnym korytarzem. Wszystko było.....jakieś takie......mroczne. Zaczęłam się bać. Albo to wina horrorów które oglądam czasami z siostrą, albo po prostu mam taką naturę. No, odważna to ja jestem, ale tu.......bez szans. Trochę przyspieszyłam kroku. Nagle przede mną pojawił się jakiś facet. Był ubrany w standardowy nauczycielski garnitur, który musiał być chyba szyty na miarę, bo nauczyciel był dość ,,wysoki w wszerz,, Uśmiechnął się do mnie, ale w jego oczach czaił się smutek i współczucie.
- Panienka Elsa Snow? - spytał po chwili
- Z-zgadza się - potwierdziłam
- No więc, ja tylko chcę powiedzieć, że choćby nie wiem co, bądź spokojna i nie martw się. W końcu masz prawdziwych przyjaciół, którzy zawsze będą cię wspierać! - powiedział szybko i natychmiast się oddalił. Bardzo mnie to zdziwiło. Coś się stało? Ta wzmianka o przyjaciołach i byciu spokojnym naprawdę mnie zmartwiła, ale postanowiłam posłuchać. W końcu to prawda, przyjaciół mam wspaniałych. Dzięki temu poczułam się lepiej i trochę pewniej zaczęłam iść na przód. Po przejściu kilku metrów znów ujrzałam postać znajdującą się na przeciw mnie. Tą postacią był.......Jack? Co on tu u licha robi, przecież są lekcje!
- Cześć Elsa! - przywitał się jakby nigdy nic
- Jack, co ty tu robisz?! - zdenerwowałam się
- Hej, śnieżynko, nie denerwuj się! Po prostu chciałem się z tobą zobaczyć - wyszczerzył się
- W środku lekcji? - uniosłam jedną brew
- No dobra, Elso...- podszedł do mnie i chwycił mnie za dłonie - wiesz, że ja i cała nasza ekipa zawsze będziemy z tobą, prawda? - zdębiałam. O co im wszystkim chodzi!!!???
- Jack, serio, ty też? O co wam wszystkim chodzi, zaczynam się bać!
- Nie, właśnie tego ci nie wolno....to znaczy - zakłopotał się - zrozum, że zawsze będę przy tobie - uściskał mnie, a ja to odwzajemniłam. Wtuliłam twarz w jego bluzę, wdychając jego zapach.
- Wiem to Jack, wiem - uśmiechnęłam się. Przez chwile patrzyliśmy sobie w oczy.
- W porządku, to ja już pójdę! Do zobaczenia! - i odszedł. Przyspieszyłam kroku i w końcu doszłam do gabinetu dyrektora. Już chciałam zapukać, gdy rozległ się dźwięk dzwonka. Z klas zaczęli wybiegać uczniowie. Extra, rozmowa z dyrkiem i mogę wracać do domu! Nareszcie przywitam się z rodzicami! Niepewnie podniosłam rękę i zapukałam do drzwi. Ze środka wydobyło się ciche ,,proszę wejść,, więc tak postąpiłam.
- Dzień dobry panie dyrektorze! - przywitałam się zamykając za sobą drzwi.
- Witam, Elso - powiedział dyrektor z wyraźnym wstrętem. No tak. Wszyscy mówią, że jest z niego gbur i potrafi być okrutny i przerażający. W sumie trudno się nie zgodzić.
- Prosił mnie pan, żebym przyszła więc oto jestem! Co się stało? - siadam na krześle przed biurkiem, za którym siedzi pan Black. Jest to szczupły mężczyzna, na oko ma mniej więcej 34 lata. Jego skóra ma lekko szarawy kolor, włosy czarne jak noc są przylizane żelem do tyłu. Do tego te bursztynowe oczy......patrzą się na mnie jak ślepia lwa, na swoją ofiarę. Jak widzę, plotki są prawdziwe. Przez chwilę siedział i nic nie mówił. Patrzył mi w oczy, a ja zaczęłam oszraniać krzesło. Na moje szczęście, nie zauważył tego.
- No cóż panno Snow - wreszcie się odezwał - mam dla pani przykrą wiadomość! - powiedział
- Co się stało - zadrżałam
- Pani rodzice mieli wypadek - powiedział stanowczo
- Ale nic im się nie stało, prawda ? - dopytywałam
- Oni nie żyją ! - powiedział dobitnie. Na początku nic nie mówiłam. Totalnie mnie zatkało. Moi rodzice......osoby, które mnie kochały, wspierały, pomagały zapanować nad mocą......nie żyją? Nie, to nie możliwe. Z moich ust wydobył się cichy śmiech, lecz nie mówiący o tym, że jest to śmieszne, a raczej śmiech niedowierzenia.
- S-słucham? - zapytałam nadal niedowierzając - Pan sobie chyba żartuję! - krzyknęłam gwałtownie wstając i opierając ręce o biurko - To niemożliwe!
- Wiem, że jest ci ciężko w to uwierzyć, ale takie są fakty - powiedział obojętnie. Zaczął grzebać w szufladzie, aż w końcu znalazł jakieś papiery - Podczas drogi powrotnej ich samochód wpadł w poślizg, przekoziołkował kilka razy i uderzył w drzewo. Państwo Snow zginęli na miejscu. Te zdjęcia zostały zrobione w miejscu wypadku - powiedziawszy to podał mi je, a ja zaczęła je przeglądać. Na pierwszym znajdował się totalnie zmasakrowany pojazd z którego buchał dym. Na kolejnym to samo, tylko z innego profilu, a ostatnie......było najgorsze. Moi rodzice.......zawinięci w czarne worki na zwłoki z których wystawały tylko ich głowy. Tata miał złamany nos, podbite oko i rozciętą głowę. Mama natomiast miała całą poobijaną twarz, rozcięty policzek i czoło, a całą głowę miała w krwi. Na ten widok zaczęły lenieć mi łzy. Oni naprawdę nie żyją! Moi kochani rodzice.....odeszli! Ręce zaczęły mi się trząść, a zdjęcia pokrył szron, aż w końcu stały się płytkami z lodu. Natychmiast je upuściłam, a one spadły na podłogę rozbijając się na małe kawałeczki i zostawiając w moich uszach dźwięk stłuczonego szkła. Zachwiałam się na nogach i gdyby nie to, że złapałam się krzesła, na pewno runęłabym na podłogę. Byłam w szoku. Rodzice byli moją barierą. Kiedy byli przy mnie byłam spokojna, a wtedy moja moc nie uaktywniała się. Teraz, gdy ich nie ma........Nagle poczułam, jak tracę kontrolę. W rogach pokoju zaczęły wyrastać sople. Przerażona natychmiast wybiegłam z pokoju. Byłam w totalnej rozsypce. Z moich oczu ponownie zaczęły lecieć łzy. To wszystko nie ma już dla mnie sensu. Moi rodzice......moi kochani rodzice. Czym oni sobie na to zasłużyli? Tak bardzo ich kochałam! Nawet nie zdążyłam się z nimi pożegnać.....powiedzieć, że są dla mnie wszystkim! Biegłam przez korytarze przepychając się przez uczniów. Biegłam najszybciej jak się da, bo w szkole zaczęło robić się coraz chłodniej. W końcu dotarłam do drzwi wejściowych. Wypadłam na zewnątrz i zauważyłam, że na murku, obok mnie siedzi cała nasza paczka. Merida, Czkawka, Flynn, Kriss, Roszpunka, Astrid,.....Anna,.......Jack. Wszyscy parzyli na mnie zdziwionym i zatroskanym wzrokiem, a Jack już w szczególności.
- Śnieżynko..... - zrobił krok w moją stronę, ale ja natychmiast od niego odskoczyłam. Nagle na niebie pojawiły się szare chmury, z których zaczął padać śnieg. Dla wszystkich było to szokiem, bo w końcu jest jeszcze lato. Spanikowałam, a śnieg zaczął sypać coraz mocniej i zerwał się lodowaty wiatr. Podłogę zaczął pokrywać szron. Wszystko dlatego, że nie przestawałam myśleć o rodzicach.
- Elsa, co jest? - spytał Czkawka. Tym razem podłogę pokrył lód. Szybko zbiegłam ze schodów i zaczęłam uciekać. Biegłam wprost do domu. Nie zważałam na krzyki i nawoływania kumpli, ani to, że za mną biegli. Nic mnie to nie obchodziło. Straciłam rodziców. Przez stres nie kontroluje mocy, a to moi przyjaciele! Nie chcę im zrobić krzywdy! Jestem potworem! Potworem, który wszystkich krzywdzi i niszczy wszystko, czego dotknę! Zauważyłam, że gdy dotknę nogą chodnika, pojawia się na nim śnieżynka. A jak ktoś to zauważy? Byłam wykończona tym biegiem, ale przyspieszyłam. Słyszałam, jak wszyscy mnie nawołują, ale nie zamierzałam się zatrzymać. W końcu dobiegłam do drzwi i szybko je otworzyłam. Spostrzegłam, że cała paczka przeszła już przez bramę więc zamknęłam drzwi i pobiegłam na górę i natychmiast zamknęłam się na klucz i oparłam się o nie plecami. Łzy zaczęły mi się już lać strumieniami. Nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem. Zjechałam na drzwiach do pozycji siedzącej i ukryłam twarz w dłoniach.
Kumple zaczęli się dobijać do drzwi, ale nie miałam zamiaru otwierać. Dlaczego spotyka to akurat mnie? Dlaczego ja muszę mieć tą moc? Dlaczego wszystkim muszę robić krzywdę? Dlaczego.......straciłam moich rodziców? To wszystko nie ma sensu! Mamo.....tato.......dlaczego opuściliście mnie, kiedy tak bardzo jesteście mi potrzebni!?
Jack:
Podczas lekcji wezwano El do Blacka. Chciałem temu zapobiec, ale i tak musiałaby sie tam zmaleć. Wyszedłem pod pretekstem toalety. Jak ją znalazłem, i uspokajałem zirytowała się. Musiała rozmawiać z kimś ze strażników. Więc nie denerwowałem jej dłużej.
Po skończonych lekcjach omawialiśmy z ekipą plany na najbliższy czas. Nagle z budynku wybiegła blondynka, a później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Po chwil siedziałem pod drzwiami mojej przyjaciółki. Wszyscy siedzieliśmy u niej w domu ok. pięć godzin.
- El, otwieraj te cholerne drzwi! - nie miałem już dalej sił żeby walić w przeszkodę po między nami
- To wszystko moja wina - usłyszałem cichy zachrypnięty głos
- Lepiej nie - wyszeptała
Miałem już tego dosyć, wszedłem na balkon tak, jak to zrobiłem za pierwszym razem. Popatrzyłem przez szybę, ona płakała! Chciałem wejść, ale ona wstała szybko i zamknęła szklane drzwi, pokręciła głową. Zasłoniła zasłony.
*kilka dni później*
Codziennie odwiedzaliśmy dziewczynę, nie było żadnych skutków, wszyscy dowiedzieli się o katastrofie, ale dziś podjąłem decyzje nie będę się z nią cackał. Stałem przed jej zamkniętym pokojem. Wtargnąłem do sierotka, ale nikogo nie było. Usłyszałem szloch z zamkniętej łazienki. Podszedłem ostrożnie w tamtym kierunku. Pociągnąłem za klamkę i otworzyłem drzwi.
- Elsa ?
- Przepraszam .....
Toś sobie temat wybrała! Co wy tak wszyscy o śmierci? Dwa dni temu w wypadku zginął tato mojej przyjaciółki właśnie w wypadku samochodowym! Masakra. Co do rozdziału bardzo smutny. Naprawdę bardzo. No i ta końcówka! Podejrzewam, że Elsa będzie chciała się zabić, ale...no nie wiem. Cieszę się, że pojawił się nowy rozdział. Nawet tak przygnębiający :)
OdpowiedzUsuńPodzielam twoje myśli! Może się pocięła? NIEEEEEEEEEEEEEEE!!!!
UsuńEl! Ty nawet do jasnej anieli nie próbuj popełnić samobójstwa! Błagam na kolanach, nie!!!!!!!!!!! MUSISZ ŻYĆ EL!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPiękny i smutny rozdział. Fantastyczny. Niesamowity.
Czekam na następny :D
Hej, hej Lexy kiedy można się spodziewać kolejnego rodziału na twoim blogu Ostrość Lodu?? Licze że jak najszybciej :)
UsuńSerdecznie pozdrawiam
Ps. Ten rozdział mega wspaniały i czekam na next! :)
Hehe. Nie wiem kto to napisał ale odpowiem XD
UsuńOtóż mój drogi anonimowy czytelniku, następny rozdział dodam dziś ewentualnie w niedziele. Bo w tygodniu nie mam czasu na pisanie go. Ogarniacie- w podstawówce nie miałam anglika tylko niemca, poszłam wiec w gimnazjum do grupy słabszej, a ta mi zamiast powiedzieć to znaczy to i tak dalej to już mi każe zdaniami kurde mówić! Jakaś nie poważna! Wracając do tematu XD dziś lub jutro. :* <3
Długi i emcjonujący rozdział. Jezu pomimo że swoich rodziców nie trawie to El współczuje :(
OdpowiedzUsuńŁooo... Aż brak mi słów żeby opisać ten rozdział.
OdpowiedzUsuńI chociaż jest smutny , trzymający w niepewności i napięciu to i tak jest świetny .I też dlatego czekam cierpliwie na kolejny. I jeszcze takie pytanko co ile i kiedy można się spodziewać następnego rozdziału??
I tak wiem,wiem zaczeła się szkoła i macie tone obowiązków na głowie ale ciesze się że znalazłyście czas na napisanie tego rozdziału i choć długo czekałam warto było . Mam też nadzieje że nie zabraknie wam czasu i weny na koleje rozdziały bo ten blog jes dla mnie taką odskocznią od codziennych problemów i lubie go czytać w wolnych chwilach tak więc nie przedłużając życze duużo czasu i weny oraz kreatywnych pomysłów i czekam cierpliwie na kolejny rozdział.
Łał chyba pierwszy raz tak się rozpisałam :D
~ Pozdrawiam Julka (stała czytelniczka :D )
PS. Licze na szybką odpowiedź na pytanie powyżej i mam nadziej , że Elsa będzie cała i zdrowa :)
No teraz już na serio kończe więc do następnego komentarza i rodziału PaPa!! :D
Szczerze mówiąc to nie wiemy! Szkoła wszystko pogmaciła więc może za tydzień albo dwa? Postaramy się jak najszybciej! :3
UsuńDziękuję za odpowiedź i czekam ;)
Usuń~Julka
No rozdział trochę smutny... trochę?! BARDZO smutny i czy tylko ja mam wrażenie, że El się pocięła?! Nie rób tego! Jack weź jej pomóż!
OdpowiedzUsuńMEGA rozdział, ale jak mówiłam smutny... Nie mogę się doczekać nexta ;)
Weny :***
Jesu... płaczę.. smutny i BARDZO poruszająy rozdział. Mam nadzieję że next już nie długo.
OdpowiedzUsuńWeny i pozdrawiam :*
Jejku tak smutny rozdział i zakończony w takim momencie !!! Haniu mam nadzieje że nie karzesz nam długo czekać w niepewności . Proszee niech next pojawi się nie długo . Już nie moge się doczekać .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Hej! Ja też to pisałam! XD
UsuńO to przepraszam że o tobie zapomniałam :)
UsuńSmutny rozdział. Czemu wszyscy myślą że el się pociela ją myślę że wzięła tabletki jakieś albo zjadła jakieś trujące grzyby albo ma nóż przy gardle czy coś. Jaka że mnie psychopatka XD prawie się poplakalam :( przykro
OdpowiedzUsuńNo,no, podoba mi się :>
OdpowiedzUsuńI czemu nie mogę napisać, że się łezka zakręciła? A bo moja psychika jest tak popaprana, że zaczynam mdleć kiedy babka z biologii gadała o rozmnażaniu krów a nie ryczę przy smutnych rzeczach! No i weź to wytłumacz :P Cudowny rozdział no i wiesz... smutny
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ale bardzo smutny i.... tajemniczy .
OdpowiedzUsuńDlatego proszeee bardzo ładnie proszeee dodajcie nie długo następny rozdział :)
Kiedy next ?
OdpowiedzUsuńCzy będzie jescze w tym tygodniu czy w następnym ?
Prosze o odpowiedź :)
No nie wiem co napisać.
OdpowiedzUsuńMoże nie płakałam (bo to ja ehm )
Ale dużo emocji.
Czekam na nexta
Ejj !! Dlaczego usunełyście tamten rozdział ?? :(
OdpowiedzUsuńI kiedy będzie następny ?!
Prosze o odpowiedź !
Już za kilka dni! Nie usunęłyśmy go, tylko.........wszystko wyjaśnimy w następnym poście XD
UsuńOoo... w takim razie czekam cierpliwie na next i wyjaśnienia :)
OdpowiedzUsuńI dzięki ,że odpisałaś!
Już się nie moge doczekać :D
I czy będzie do końca tego tygodnia ?
Myśle, że tak :)
UsuńTo się cieszę i czekam!!! :)
UsuńKiedy pojawi się następny rozdział ??
OdpowiedzUsuńPojawi się dzisiaj nowy rozdział ??
OdpowiedzUsuńplossse o odpowiedź :)
Bedzie dzisiaj nowy post ?
OdpowiedzUsuńMiał być do końca tego tygodnia!
No kiedy w koncu pojawi sie ten rozdzial ? :\
OdpowiedzUsuń