wtorek, 6 września 2016

Rozdział 16 Puszek? Serio?

Elsa:
Na dworze jeszcze było ciemno i zimno. Ja jeszcze nierozespana, otulona w gruby beżowy sweter oraz z zawiązanym beznadziejnym kokiem na głowie, włożyłam swoje torby do bagażnika autokaru. Stanęłam przy wejściu i zaczęłam bezmyślnie, nie wiadomo czemu, gapić się we wnętrze pojazdu.
 - Co się dzieje ? - spytał Jack z zaskoczenia, aż podskoczyłam
 - Poradzę sobie ? - oparłam głowę na jego ramieniu
 - Na pewno!
 - Każdemu to mówisz - zirytowałam się
 - Bo każdy powinien mieć nadzieję...
 - Taa.... - rozgadał by się jeszcze gorzej, jakbym mu nie przerwała - No chodź już
Pociągnęłam go za rękaw bluzy, by za mną wszedł na schodki i zająć nasze miejsca. Czekali tam na nas prawie wszyscy, oprócz.........Roszpunki i Flynna?
 - A ich gdzie wywiało? - zwróciłam się do zebranych
 - Kogo? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Anna, nie wyjmując nosa z nad telefonu.
 - Nasza kuzynka i jej chłopak ciemnoto! - warknęłam wyrywając jej komórkę.
 - Ej! Oddawaj! - krzyknęła i wyskoczyła na mnie machając rękami. Na jej nieszczęście jestem od niej wyższa. Wystarczyło podnieść rękę, a i tak pomimo jej wysokich skoków nie mogła dosięgnąć telefonu.
 - Jak powiesz gdzie są - zaśmiałam się widząc jej starania.
 - Elsi, nie wiem no! Nie widziałam ich od wczoraj! - udało jej się odzyskać komórkę. Usiadła i znów zaczęła w coś grać.
 - Ech, a KTOKOLWIEK ich widział? - spytałam się pozostałych, ale wszyscy zaprzeczyli - No to trzeba ich znaleźć. Bez nich nie pojedziemy. Chodźcie. - wszyscy posłusznie wyszli z autokaru i zaczęliśmy szukać naszych zaginionych przyjaciół. Szukaliśmy w klasach, w pokojach, w stołówce, ale ich ni widu ni słychu. Minęło już po godziny.
 - I co? - spytałam wszystkich.
 - Nie ma nigdzie ani śladu - wydyszał Kriss.
 - Przecież nie zapadli się pod ziemię! - westchnęłam zirytowana - Moment! - zawołałam, że aż wszyscy podskoczyli - spojrzałam na srebrne drzwi - a tam sprawdzaliście? - zapytałam wskazując na składzik na miotły. Zabrani pokiwali przecząco głowami. Podeszłam zirytowana do drzwi. Otworzyłam je, a tam......no cóż. Ross i Flynn w dość.....krępującej sytuacji.
 - Ładnie to tak się obmacywać w składziku na miotły? - parsknęłam rozbawiona opierając się biodrem o ramę drzwi. Oboje pisnęli i odskoczyli od siebie. 
 - C-co jest? Pali się czy co!? - spytał cały czerwony Flynn. 
 - No w sumie.... - zaczęłam niewinnie oglądając paznokcie - Tak! Nie dosłownie, ale tak! Autokar na nas czeka! Znam dobrze mojego kierowcę, uwierz mi, nie lubi jak ktoś się spóźnia! - wydarłam się nagle. Ci szybko wyszli i teraz wszyscy biegliśmy w stronę autokaru. Szybko weszliśmy do środka i zajęliśmy swoje miejsca. Przez to że Anka mnie wykiwała, musiała usiąść z Jackiem. Mówi się trudno, prawda? Usiadłam wygodnie, podłożyłam sobie bluzę pod głowę i założyłam słuchawki na uszy, muzyka zaczęła płynąć. Zaczęłam wybijać rytm palcami. Coraz bardziej uciekałam od rzeczywistości. Widziałam oczami wyobraźni jak stoję za kulisami i przygotowuje się do wyjścia na taflę. Biorę głęboki wdech i ruszam do mojego celu. Słyszę swoje imię w oddali coraz głośniej. Obracam się wokół własnej osi, wszystko staje się zamazane i czuję się tak jakby kręciło mi się w głowie. Otwieram ponownie oczy, czuje jak ktoś mną potrząsa.
- Elsa, Elsa ? - Jack nie spokojnie kręcił się na fotelu
- To zaczyna być chore - chłopak przetarł dłonią twarz
- Nie żartuj sobie ze mnie - chwycił za kable od słuchawek i szybko pociągną
Ja wyrwana z rzeczywistości, nie świadoma co się dzieje, ułożyłam ręce w  odruchu obronnym. Po chwil zauważyłam to co robiłam. Białowłosy był przygwożdżony do szyby przez moje przedramię. A na domiar tego jego policzek miał bliskie spotkanie z szybą która zaczynała pokrywać się lodem. Natychmiast odskoczyłam o mało nie spadając z miejsca.

 
Jack
- Ała...czemu oberwałem, znowu - jęknąłem próbując odczepić się od szkła
- To było niechcący, wystraszyłam się, nie spodziewałam się tego, przepraszam - mówiła chaotycznie
Jedną ręką zakryła usta, a drugą przeczesała moje włosy. Chcąc je założyć za ucho, syknąłem z bólu. Za uchem jeszcze nie do końca wchłonął mi się siniak. Dziewczyna dotknęła drugi raz w tym samym miejscu. Spiorunowałem ją wzrokiem.
- Kobieto, czemu się znęcasz nade mną ? - jeszcze raz próbowałem od zamrożonej tafli
Rozumiem że zbliża się jesień, ale żeby przymrozki ?
- To z tej tajemniczej nocy co przyszedłeś poobijany ? - spojrzała na mnie bacznie, łapiąc się fotela z przodu kiedy maszyna najechała na nierówną powieszenie
- Taa...- powiedziałem znudzony
- Teraz mamy idealną okazję żebyś mi to wytłumaczył - zamrugała słodko robiąc ciekawskie oczy
- Nie wiem od czego zacząć - potarłem skroń od strony Elsy
- Na przykład od początku ? - popatrzyła na mnie jak na idiotę
Miałem problem z pozbieraniem myśli. Bo co miałem jej powiedzieć?
Obie dłonie położyłem na szkle, by odczepić od niego twarz. Pomasowałem obolałem miejsce, parząc przy okazji na resztki tego co przykleiło mi twarz. Poprawiłem się na fotelu, założyłem ugiętą nogę na fotel, a plecami oparłem się o okno, by mieć ją na przeciw siebie.
- Więc tak - węzłem głęboki oddech, a blondynka popatrzyła na mnie jeszcze bardziej uporczywym wzrokiem
-  Może to zabrzmieć idiotycznie i nie realnie, ale biorę udział w nielegalnych walkach robotów - na ostatnie słowa ściszyłem głos - razem z  Flynnem - sprecyzowałem
- Ok...nie wieże w takie rzeczy ale jestem ciekawa twojej historii - uniosła jedną brew
- Każdy biorący udział w walkach musi mieć czym walczyć... - przerwała mi gestem dłoni
- Czyli macie własnego robota, ściemniasz - ja zrezygnowany wyciągnąłem telefon i chwile w nim poszperałem. Obróciłem w jej stronę ekran. Widniało na nim zdjęcie białego kolosa.
- Nazywa się Puszek - uśmiechnąłem się dumny
 
                            
- Bardziej idiotycznego imienia nie znaleźliście dla tej bestii ? - zapytała ze śmiechem, mogłem się założyć że miała łzy w oczach.
Ja tylko obdarzyłem ją oburzanym spojrzeniem.
- No już się nie dąsaj tylko opowiadaj dalej -  pacnęła mnie kilka razy w głowę
- Przez walki można dużo zarobić, ale tamtego dnia jakiś nadziany dupek uznał że kantowaliśmy, ja tego nie wytrzymałem i wdałem się z nim w bójkę - wyszło trochę niezręcznie bo dziewczyna milczała, dotknąłem jej ramienia
                                             


- Po co ci tyle pieniędzy?
- Chce zając się moją młodszą siostrą, nie zasługuje żeby żyła z takim człowiekiem jak mój ojciec
- Ja nie wiedziałam, przepraszam - wyszeptała, nastała niezręczna cisza
- A ty musisz mi wytłumaczyć to - wskazałem na szybę - coś podobnego zażyło się już drugi raz - skrzyżowałem ręce na piersi
- To długa i trudna historia - zwróciła wzrok na naciągnięte na aż po same kostki sweter
- Rozumiem, nadejdzie na to czas - uśmiechnąłem się do niej najpiękniej jak potrafiłem    
Jechaliśmy jeszcze około trzech godzin i niecałe półgodziny po naszej rozmowie Elsa zasnęła, opierając głowę na moim ramieniu. Dojechaliśmy o godzinie siódmej z minutami. A dziewczyna spała jak kamień, więc nie robiąc większych kłopotów wziąłem ją na ręce. Poprosiłem jeszcze Czkawkę o to by zabrał nasze bagaże. Ania zaprawiona w boju zawodów siostry od razu załatwiła nam pokoje. Ostrożnie niosłem blondynkę przez korytarz, zgarniając po drodze Meridę by otworzyła mi drzwi.
Zamknąłem je kopnięciem w nie.  Położyłem ją delikatnie na łóżku, przykrywając miękkim kocem. Chwile jeszcze patrzyłem na nią. Po jakimś czasie poczułem ogromne zmęczenie, a dowodem był mój potężny ziew.
 - Dobranoc - pogłaskałem ją po głowie i wyszedłem po czym rzuciłem się na łóżko w swoim pokoju, wcześniej zdejmując bluzę i rzucając ją byle jak na podłogę. Założyłem ręce pod głowę i patrzyłem się chwilę w sufit. Oby Elsa sobie jutro poradziła. Strasznie się stresuje tymi zawodami. W sumie jej się nie dziwię, Anna mówiła, że szykowała się na to całe życie. To niesamowita dziewczyna. Pomimo strachu przed mocą potrafi walczyć o swoje i nie poddaje się. Jest wytrwała. Naprawdę ją podziwiam. Mam tylko nadzieję, że Jessica nie będzie oszukiwać. Ta rozpuszczona córeczka tatusia jest zdolna do wszystkiego. Dobrze o tym wiem. Muszę chronić Elsę i ostrzec ją, by miała się na baczności. Ale na razie niech wyśpi się przed zawodami, jutro jej wielki dzień.  Oby się jej udało. - to były moje ostatnie myśli, a potem odpłynąłem do krainy snów. Wiem, że to za sprawą Piaskowego Ludka. Złote nici mówią same za siebie.

4 komentarze:

  1. Nareszcie! Jezu ile ja czekałam na ten rozdział. Ale dobra i tak jest genialny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Oh Jack... Jack... Jakbyś jak normalny człowiek nie mógł znaleźć sobie normalnej pracy XD A zresztą... tak jest cirkawiej!
    Super piszecie.
    Czekam na next
    pozdrawiam i weny

    OdpowiedzUsuń