Wielki budynek, pewnie stara fabryka. Czerwona cegła i wielkie okna. Stanęliśmy, czekając aż większość osób powchodzi, żeby się nie pozabijać.
- Cześć jestem Tina - powiedziała dziewczyna o kasztanowych włosach z białymi końcami. Miała brązowo-piwne oczy oraz ciemny makijaż. Ubrana była w bluzkę z flagą Anglii, jinsowe spodenki i białe buty na koturnie.
- Dajcie ręce założę wam wejściówki- zapięła nam na nadgarstkach zielone paski.
- Dzięki - powiedziałam
- A tu macie farby - wcisnęła w ręce Jacka pudełko - Tam jest stanowisko do malowania - wskazała palcem przestrzeń po między filarami. Bez zastanowienia, ruszyliśmy w głąb. Zauważyłam że ludzie na prawdę się dobrze bawią, nawet jak są cali pomalowani świecącą farbą. Dotarliśmy do celu.
- I co teraz?- pytam.
- Jak to co ?- pyta rozbawiony
Chwyta mnie w tali i sadza na pobliskim stole, otwiera pudełko. Podaje mi pędzel, a sam ściągnął z siebie koszulkę. Zawstydziłam się, i to zauważył.
- Nie mów mi tylko że się wstydzisz, przecież widziałaś mnie takiego - stwierdził
- W sumie fakt...- otworzyłam jedno z wieczek, zanurzyłam pędzel w farbie. Położyłam delikatnie dłoń na jego klatce piersiowej. Przeszył mnie miły dreszcz. Zaczęłam malować.
- Jack...- zawahałam się, podniósł na mnie oczy, zaczęłam panikować. Wypuściłam głośno powietrze.
- Co się stało chłopakom....że wiesz....- zgarnęłam kosmyk włosów z czoła i ponownie zabrałam się do pracy.
- Że chcieli być z tobą na imprezie.
- Właśnie tak
- Nie wiem, może dla tego że jesteś tak piękna?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Po chwili dotarł do mnie sens jego słów. Automatycznie się zaczerwieniłam. Spojrzałam na niego, a on się do mnie chytrze uśmiechną.
- Teraz ty - powiedział
- Ale co ja ...?- nie rozumiałam. On tylko się do mnie przysuną i pociągnął za materiał bluzki.
- O nie... nie ma mowy - próbowałam ściągnąć jego ręce z mojej tali
- Nie bądź taka, nie zrobię ci krzywdy - wyszeptał mi do ucha, a po chwili ściągną mi koszulkę. Ukazując różowy sportowy biustonosz.
- Nie było tak źle, co ?- spytał, łaskocząc mnie pędzlem po karku.
- Co malujesz?- spytałam
- Nie jest ze mnie żaden artysta - przeniósł swoją dłoń na mój brzuch i zaczął rysować gwiazdki
- Wiesz że to łaskocze ? - spytałam ironicznie
- Tak wiem, ale twój uśmiech przy tym jest cudowny
- Aha - powiedziałam zażenowana
- Gotowe- powiedział zadowolony
Ściągnął mnie ze stołu i poprowadził w głąb czarnego pomieszczenia nasze rysunki zaczeły jaśniej świecić, a po chwili ujrzałam tłumy ludzi i woń alkoholu.
- Choć - zaproponował mi Jack
Kierowaliśmy się do baru który był cały podświetlony.
- Poprośmy dwa - powiedział chłopaki, a po chwili przed nami stały dwa drinki
- Jack czy one powinny świecić - pytam ze strachem
- Tu większość rzecz świeci, wiesz - mówi ze sarkazmem
- OK - mówię bez przekonania i upijam łyk
Nagle ktoś za mą, łapie mnie za ramiona.
- Ross...nie strasz mnie proszę - mówię
- Cześć...czekamy tylko na was chodźcie- zaprasza nas ruchem dłoni żeby pójść za nią
Szłam ostrożnie pilnując się dziewczyny ubranej całej na różowo, czasem zerkałam czy za mną idzie Jack. Ukazał mi się podest na którym stała wielka kanapa na której siedzieli wszyscy moi znajomi. Wszyscy byli pomalowani świecącą farbą.
- Co was tak długo nie było, co wy robiliście ? - spytał Flynn, po czym przyciągną do siebie Ross i złączyli się w długim pocałunku. Nie miałam zwyczaju obserwować obściskującej się pary więc spuściłam wzrok. Tym czasie Jack zajął ostatnie wolne miejsce na wielkiej kanapie.
- El chodź tu - powiedział białowłosy
- Mam ci usiąść na kolanach - spytałam zażenowana
- A widzisz jakąś inną opcję - podniósł jedną brew do góry, przez moment się zastanawiałam
- No dobrze - podeszłam bliżej i powoli usiadłam, on objął mnie delikatnie jedną ręką żebym nie spadła
- Uuuuu- nagle wszyscy popatrzyli na mnie
- No co ? - denerwowało mnie ich spojrzenie
- No nic, nic tylko się zastanawialiśmy od kiedy wy jesteście ze sobą tak blisko - powiedział Czkawka za całą grupę
- A co nie podoba ci się coś - powiedział Jack przytulając mnie
- Coś ty...
Jakaś dziewczyna przyniosła na tacy drinki, po około pięciu minutach były wypite.
Jack:
Siedzieliśmy i gadaliśmy, każdy powoli robił się pijany. Jeszcze tańczyliśmy, ale ze względów na tych co marudzili że są zmęczeni. Zasiedliśmy przy naszym miejscu.
- To co robimy ? - spytałem
- Zagrajmy w butelkę - powiedział, popatrzył się na każdego z nas na swój sposób
O dziwo wszyscy się zgodzili, nawet ja który nie lubi czegoś takiego.
- To kto pierwszy kręci - spytała letko pijana Merida
- Dawaj, ja zacznę ! - krzyczy Flynn
Wynikiem tego było wypicie przez Czkawkę trzech powiększonych drinków.
- Teraz ty - podał mi butelkę, zakręciłem, padło na Astrid
Zastanowiłem się, i z chytrym uśmiechem powiedziałem.
- Masz się całować ze Czkawką - As bardzo dużo wypiła i przy okazji ulegała dużej dawce sugestii
Pociągnęła bruneta za rękę i zniknęli ze jednym z filarów. Nie musiałem się trudzić żeby zobaczyć jak chłopak ulega wdziękom blondynki. Zaśmiałem się pod nosem.
- Jack... - krzykną do mnie Kriss - wyzwanie dla ciebie- mówił to z takim uśmiechem że zacząłem się bać - ty i Elsa-rozsiadł się wygodnie biorąc pod ranię An, dziwiłem się, że zaciekawiła go pierwszo roczna- pójdziecie na piętnaście minut na dach
- COOO???- powiedzieliśmy razem
- No słyszeliście idźcie - pogoniła nas Anka , złapałem El za rękę, a ona na odchodne wystawiła siostrze język. Prowadziłem ją kilkoma korytarzami, a potem drabinką przeciw pożarową na dach. Wreszcie odetchnąłem świeżym powietrzem, pomogłem blondynce wejść.
- Więc co robimy ? - spytała
- Może zatańczymy ? - właśnie leciał wolniejszy kawałek, złapałem ją za ręce i zaczęliśmy się powoli obracać. Za każdym razem kiedy ją podnosiłem do góry zaczynała się śmiać.
- Choć - zaproponowałem jej żeby usidła koło mnie na skraju budynku. Patrzyliśmy się na gwiazdy. Z ukosa spoglądałem na nią, miała gęsią skórkę. Bez zastanowienia zdjąłem swoją koszulę i założyłem ją jej. Ona się tylko uśmiechnęła, po chwili ziewnęła. Spojrzałem na zegarek w telefonie była prawie trzecia rano. Oparła głowę o moje ramie.
- Może powinniśmy wracać powoli do domu?- spytałem
- Wracajmy, ale najdłuższą drogą jaką znasz, proszę - poprosiła mnie