wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 6 Zabawa i siedzenie na dachu

Elsa:
Wielki budynek, pewnie stara fabryka. Czerwona cegła i wielkie okna. Stanęliśmy, czekając aż większość osób powchodzi, żeby się nie pozabijać.
- Cześć jestem Tina - powiedziała dziewczyna o kasztanowych włosach z białymi końcami. Miała brązowo-piwne oczy oraz ciemny makijaż. Ubrana była w bluzkę z flagą Anglii, jinsowe spodenki  i białe buty na koturnie.
- Dajcie ręce założę wam wejściówki- zapięła nam na nadgarstkach zielone paski.
- Dzięki - powiedziałam
- A tu macie farby - wcisnęła w ręce Jacka pudełko - Tam jest stanowisko do malowania - wskazała palcem przestrzeń po między filarami. Bez zastanowienia, ruszyliśmy w głąb. Zauważyłam że ludzie na prawdę się dobrze bawią, nawet jak są cali pomalowani świecącą farbą. Dotarliśmy do celu.
- I co teraz?- pytam.
- Jak to co ?- pyta rozbawiony
Chwyta mnie w tali i sadza na pobliskim stole, otwiera pudełko. Podaje mi pędzel, a sam ściągnął z siebie koszulkę. Zawstydziłam się, i to zauważył.
- Nie mów mi tylko że się wstydzisz, przecież widziałaś mnie takiego - stwierdził
- W sumie fakt...- otworzyłam jedno z wieczek, zanurzyłam pędzel w farbie. Położyłam delikatnie dłoń na jego klatce piersiowej. Przeszył mnie miły dreszcz. Zaczęłam malować.
- Jack...- zawahałam się, podniósł na mnie oczy, zaczęłam panikować. Wypuściłam głośno powietrze.
- Co się stało chłopakom....że wiesz....- zgarnęłam kosmyk włosów z czoła i ponownie zabrałam się do pracy.
- Że chcieli być z tobą na imprezie.
- Właśnie tak
- Nie wiem, może dla tego że jesteś tak piękna?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Po chwili dotarł do mnie sens jego słów. Automatycznie się zaczerwieniłam. Spojrzałam na niego, a on się do mnie chytrze uśmiechną.


 - Teraz ty - powiedział
- Ale co ja ...?- nie rozumiałam. On tylko się do mnie przysuną i pociągnął za materiał bluzki.
- O nie... nie ma mowy - próbowałam ściągnąć jego ręce z mojej tali
- Nie bądź taka, nie zrobię ci krzywdy - wyszeptał mi do ucha, a po chwili ściągną mi koszulkę. Ukazując różowy sportowy biustonosz.
- Nie było tak źle, co ?- spytał, łaskocząc mnie pędzlem po karku.
- Co malujesz?- spytałam
- Nie jest ze mnie żaden artysta - przeniósł swoją dłoń na mój brzuch i zaczął rysować gwiazdki
- Wiesz że to łaskocze ? - spytałam ironicznie
- Tak wiem, ale twój uśmiech przy tym jest cudowny
- Aha - powiedziałam zażenowana  
- Gotowe- powiedział zadowolony  

 
Ściągnął mnie ze stołu i poprowadził w głąb czarnego pomieszczenia nasze rysunki zaczeły jaśniej świecić, a po chwili ujrzałam tłumy ludzi i woń alkoholu.
- Choć - zaproponował mi Jack
Kierowaliśmy się do baru który był cały podświetlony.
- Poprośmy dwa - powiedział chłopaki, a po chwili przed nami stały dwa drinki

- Jack czy one powinny świecić - pytam ze strachem
- Tu większość rzecz świeci, wiesz - mówi ze sarkazmem
- OK - mówię bez przekonania i upijam łyk  
Nagle ktoś za mą, łapie mnie za ramiona.
- Ross...nie strasz mnie proszę - mówię
- Cześć...czekamy tylko na was chodźcie- zaprasza nas ruchem dłoni żeby pójść za nią
Szłam ostrożnie pilnując się dziewczyny ubranej całej na różowo, czasem zerkałam czy za mną idzie Jack. Ukazał mi się podest na którym stała wielka kanapa na której siedzieli wszyscy moi znajomi. Wszyscy byli pomalowani świecącą farbą.
- Co was tak długo nie było, co wy robiliście ? - spytał Flynn, po czym przyciągną do siebie Ross i złączyli się w długim pocałunku. Nie miałam zwyczaju obserwować obściskującej się pary więc spuściłam wzrok. Tym czasie Jack zajął ostatnie wolne miejsce na wielkiej kanapie.
- El chodź tu - powiedział białowłosy
- Mam ci usiąść na kolanach - spytałam zażenowana
- A widzisz jakąś inną opcję - podniósł jedną brew do góry, przez moment się zastanawiałam
- No dobrze - podeszłam bliżej i powoli usiadłam, on objął mnie delikatnie jedną ręką żebym nie spadła
- Uuuuu- nagle wszyscy popatrzyli na mnie
- No co ? - denerwowało mnie ich spojrzenie
- No nic, nic tylko się zastanawialiśmy od kiedy wy jesteście ze sobą tak blisko - powiedział Czkawka za całą grupę
- A co nie podoba ci się coś - powiedział Jack przytulając mnie
- Coś ty...
Jakaś dziewczyna przyniosła na tacy drinki, po około pięciu minutach były wypite.

Jack:
Siedzieliśmy i gadaliśmy, każdy powoli robił się pijany. Jeszcze tańczyliśmy, ale ze względów na tych co marudzili że są zmęczeni. Zasiedliśmy przy naszym miejscu.
- To co robimy ? - spytałem
- Zagrajmy w butelkę - powiedział, popatrzył się na każdego z nas na swój sposób
O dziwo wszyscy się zgodzili, nawet ja który nie lubi czegoś takiego. 
- To kto pierwszy kręci - spytała letko pijana Merida
- Dawaj, ja zacznę ! - krzyczy Flynn
Wynikiem tego było wypicie przez Czkawkę  trzech powiększonych drinków.
- Teraz ty - podał mi butelkę, zakręciłem, padło na Astrid
Zastanowiłem się, i z chytrym uśmiechem powiedziałem.
- Masz się całować ze Czkawką - As bardzo dużo wypiła i przy okazji ulegała dużej dawce sugestii
Pociągnęła bruneta za rękę i zniknęli ze jednym z filarów. Nie musiałem się trudzić żeby zobaczyć jak chłopak ulega wdziękom blondynki. Zaśmiałem się pod nosem.
- Jack... - krzykną do mnie Kriss - wyzwanie dla ciebie- mówił to z takim uśmiechem że zacząłem się bać - ty i Elsa-rozsiadł się wygodnie biorąc pod ranię An, dziwiłem się, że zaciekawiła go pierwszo roczna- pójdziecie na piętnaście minut na dach
- COOO???- powiedzieliśmy razem 
- No słyszeliście idźcie - pogoniła nas Anka , złapałem El za rękę, a ona na odchodne wystawiła siostrze język. Prowadziłem ją kilkoma korytarzami, a potem drabinką przeciw pożarową na dach. Wreszcie odetchnąłem świeżym powietrzem, pomogłem blondynce wejść.
- Więc co robimy ? - spytała
- Może zatańczymy ? - właśnie leciał wolniejszy kawałek, złapałem ją za ręce i zaczęliśmy się powoli obracać. Za każdym razem kiedy ją podnosiłem do góry zaczynała się śmiać.
- Choć - zaproponowałem jej żeby usidła koło mnie na skraju budynku. Patrzyliśmy się na gwiazdy. Z ukosa spoglądałem na nią, miała gęsią skórkę. Bez zastanowienia zdjąłem swoją koszulę i założyłem ją jej. Ona się tylko uśmiechnęła, po chwili ziewnęła. Spojrzałem na zegarek w telefonie była prawie trzecia rano. Oparła głowę o moje ramie.
- Może powinniśmy wracać powoli do domu?- spytałem
- Wracajmy, ale najdłuższą drogą jaką znasz, proszę - poprosiła mnie

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 5 Wojna na jedzenie i przygotowania do imprezy!

Elsa:
Stoję w przejściu i patrzę się gdzie są znajome twarze, idę w ich kierunku. Nagle wyskakują przydenną dwaj wysocy szatyni.
-Cześć Elsa!!!- mówią jednocześnie i posyłają sobie mordercze spojrzenia. Trochę to dziwne, ale nie wnikam.
-Cześć chłopaki! Czy coś się stało?- pytam po chwili
-El czekaj pomogę ci z torbą!- Czkawka zmienił nagle temat i chciał wziąć moją torbę, ale Flynn odepchnął jego rękę
-Weź spadaj! Ja jej pomogę!
-Wcale nie, bo ja!
-Ja!!!
-Ja!!!
-CHŁOPAKI! USPOKUJCIE SIĘ!- krzyczę ledwo przebijając się przez gwar jaki panuję na stołówce- O CO WAM CHODZI!!!- podłoga pode mną lekko pokryła się szronem
-Bo wiesz.......jest taka sprawa.......- zaczyna wstydliwie Flynn
-..........bardzo nie winna....he he......- Czkawka poczerwieniał
-Do rzeczy!- wzdycham
-PÓJDZIESZ ZE MNĄ NA IMPREZĘ???!!!- powiedzieli jednocześnie
Totalnie mnie zamurowało. ONI chcą iść ze mną na imprezę? Przecież Flynn jest z Ross, a z tego co słyszałam Astrid podkochuję się w Czkawce.
-................eeeeee.......jaa......no..........eeeeeee!- zaczęłam się jąkać
Nagle koło mnie pojawił się Jack uśmiechający się od ucha do ucha. Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
-Ona idzie ze mną!- uśmiechnął się i...... pocałował mnie w policzek! Czułam jak cała się rumienie. On zaczął iść w stronę stołu, a po drodze odwrócił głowę i mrugnął do mnie. Ja posłałam mu wdzięczny uśmiech. Spojrzałam na chłopaków. Jezu! Wieszcze mi, gdyby byli postaciami z kreskówek ich szczęki dotykały by ziemi, a oczy wychodziły z orbit. Z trudem powstrzymałam się od śmiechu.
-Sorki!- mówię robiąc słodką minkę i odchodzę. Podeszłam do lady z jedzeniem. Poprosiłam o mały kawałek lazani, do tego jabłko i woda do picia. Podziękowałam, wzięłam tace i poszłam do stołu, gdzie siedziała reszta ferajny. Czkawka i Flynn siedzieli trochę przygnębieni.
-Smacznego wszystkim!- mówię siadając między Anką a Jackiem.
-Dzięki i nawzajem!- odpowiedzieli
Zaczęłam jeść. Muszę przyznać, że w tej szkole gotują wyśmienicie. Ciszę przerwała Merida.
-Kurczę! Ale się cieszę! Impreza już dziś wieczorem!- piszczy
-Ale przed tym wieczorem jeszcze tabun nuuuuuudnych lekcji!- wdycham
-Oj tam nie przesadzaj! To przeleci!- trąca mnie ramieniem Anka
-Powiedziała ta która jest w pierwszej klasie!- przewracam oczami
-No dobra! Przyznaję! Hihihi!- śmieje się pod nosem
-Możemy chodź przez chwile nie rozmawiać o tej imprezie!- burknął Flynn
-Stary! No weź!- Kriss klepnął go po plecach. Klepnął to słabo powiedziane. On go walnął! Jeszcze z taką siłą, że wypluł frytkę prosto na Astrid. Wszyscy parsknęliśmy kilkusekundowym śmiechem, jednak gdy zobaczyliśmy czerwoną twarz blondynki od razu zamilkliśmy. Ona za to wzięła w rękę trochę sałatki i rzuciła w chłopaka. On za to się odsunął i jedzenie trafiło w Ross, ona też nie była dłużna i nabrała na łyżkę trochę puddingu. Trafiła w nie znanego mi chłopaka. Dostałam od niego ryżem. Zamachnęłam się i....na kogo padł mój odwet? Hans stojący pięć stołów od nas z wielką czerwoną planom od sosu pomidorowego. Jego twarz wyrażała nie zadowolenie. Nagle Anka dostała pastą rybną w twarz. Teraz już wszyscy rzucali  jedzeniem, a cała stołówka zanosiła się śmiechem. Przez to wszystko byliśmy zwolnieni z lekcji, ale za to sprzątaliśmy całą stołówkę. Skończyliśmy szybciej więc mogliśmy wrócić wcześniej do domu.

Jack:
Normalnie genialnie! Bitwa na jedzenie była normalnie zajefajna! Jedynym negatywem było to, że musieliśmy to wszystko sprzątać. No cóż. Przynajmniej opuściliśmy lekcje. Kiedy minęły jakieś 3godz. stołówka lśniła czystością.
-Do zobaczenia na imprezie!- krzyknąłem z El do reszty spółki i zaczęliśmy iść w stronę wyjścia ze szkoły
-Jack......- zaczęła Elsa- dlaczego wtedy......no wiesz..... przy Flynnie i Czkawce powiedziałeś, że i idę z tobą na imprezę?
-Bo widziałem że jesteś w tarapatach, a poza tym i tak ze mną idziesz!- stwierdziłem
-A niby z kont ta pewność??- zatrzymała się i skrzyżowała ręce na piersiach.
-Bo mam cię tam zaprowadzić, a po za tym i tak będziesz się trzymać mnie- przybrałem taką samą pozycje co ona
-W sumie to racja, ale mogłeś się spytać- delikatnie się fochneła. Wyprostowałem się, i wyciągnąłem do niej dłoń.
-Czy zechciała byś ze mną pójść na imprezę? - zapytałem. Ona przewróciła teatralnie oczami.
- Zgoda...i tak nie mam wyboru - mówi obojętnie
Wyszliśmy ze szkoły, zeszliśmy ze schodów i ruszyliśmy do bramy. Zauważyłem Ankę siedzącą na murku.
- Cześć- mówimy razem. Ruda podaje El deskorolkę. Zaraz, co???
-Ty jeździsz na deskorolce?!- byłem bardzo zdziwiony
-Ja to uwielbiam! A ty nie?- odpowiedziała jakby nigdy nic
-Ja też, ale....no wiesz.....rzadko spotyka się DZIEWCZYNY, które jeżdżą na deskorolce! Zwykle to one się interesują ciuchami, kosmetykami i w ogóle!
-Czy ja ci wyglądam na taką ,,malowaną lale,,?!- pyta urażona
-Nie, nie, nie! Dobra! Przestańmy się już kłócić!
- Czy to jest kłótnia?- zapytała się An i zachichotała.
- Ha, Ha, Ha - zaśmiałem się sarkastycznie. Położyłem deskę na chodniku, stanąłem na niej i pojechałem. Słyszałem wołanie dziewczyn oraz turkot kółek. Za chwile już mnie prześcigały i zaczęły się śmiać, a ja zawtórowałem. El zaczęła się popisywać swoimi umiejętnościami, dołączyłem do niej.  


 Jechaliśmy tak aż do domu dziewczyn.
- To do zobaczenia za kilka godzin - zawołała blondynka zanim zamknęła drzwi. Zostało jeszcze zabranie Em ze szkoły, odprowadzenie jej do domu i wrócenie do internatu. Niestety musiałem się tam przeprowadzić ponieważ już nie mogłem znieść kłótni ze swoimi rodzicami, uważali że ich nie szanuje i olewam. Tak naprawdę tak nie jest tylko kiedy widzę kiedy czasami mój ojciec przychodzi pijany, albo wkurzony to lepiej zachodzić mu z drogi. Mama często płacze, ale nie z powodu co się dzieje tylko z tego że sobie nie może poradzić sama ze sobą, czasami zostawiała moją siostrę samą. Dla tego postanowiłem że kiedy będzie dobry moment zabiorę ją i zamieszka na jakiś czas w moimi pokoju w internacie, a potem wynajmę jakieś mieszkanie. Nie wiem. Nie zostawię jej, na pewno. Z rozmyślania wyrwało mnie ciągnięcie za rękaw mojej bluzy. Była to mała brązowowłosa osóbka do której jestem tak bardzo przywiązany. Jakby jej się coś stało nie wiem co bym zrobił.
- Jack, szybciej no - wołała i w podskokach ruszyła, na ten widok się uśmiechnąłem. Kiedy była już w progu pożegnałem się z nią i dałem jej całusa w czoło. W pokoju byłem już po paru chwilach. Przyszykowałem się, a z wolnym czasem który mi został, zacząłem się przyszykowywać do walki w przyszłym tygodniu. Tak, biorę udział w nie legalnych walkach robotów, nie mam jak inaczej zarabiać, a w dzisiejszych czasach trudno spełnić swoje najważniejsze cele.  Kiedy spojrzałem na zegarek, szybko pobiegłem do dziewczyny która teraz potrzebowała mojej pomocy. Stanąłem przed jej domem i zacząłem czekać. Mialiśmy jeszcze około piętnaście minut do wyruszenia. Usiadłem na krawężniku.
Zastanawiałem się jak będzie wyglądać Elsa. Przyciągało mnie coś do tej dziewczyny. Wiedziałem, że ona ma to coś w sobie, ale nie tylko ja to widziałem. Tym bardzie chciałem żeby była blisko mnie. Wreszcie stała w progu. Podbiegłem do schodów i ostrożnie na nie wszedłem. Wglądała świetnie.
 Stanąłem jak wryty kiedy zobaczyłem jej ojca za jej plecami. Podeszła do mnie i szturchnęła w ramie.
-Masz się nią opiekować, zrozumiano?- raczej to był rozkaz nisz pytanie
-Dobrze zaopiekuje się pańską córką, niech pan się nie martwi- uśmiechnąłem się do niego i złapałem El za rękę na co on trochę się skrzywił.
-Mam nadzieję- jękną
-Pa tato!- powiedziała ciągnąc mnie do furtki
-Do zobaczenia kochanie!- zawołał za nami i znikną za drzwiami
-Chciałbym usłyszeć coś podobnego od swojego ojca- sapnąłem cicho
-Coś się dzieję?- zaintrygowała się
-Teraz to nie ważne!- powiedziałem, opkręciłem ją i puściłem się biegiem nie puszczając jej ręki. Ściemniało się więc wiedziałem że zachwalę zacznie się zabawa. Zaczęło przybywać ludzi kierujących się w tym samym kierunku. Stanęliśmy przed wielkim budynkiem z którego wydobywała się głośna muzyka i kolorowe światła. Ruszyliśmy do środka.   

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 4 O rany co się ze mną dzieje...idę na imprezę !

Elsa:
Weszłam do domu z wielkim uśmiechem, skierowałam się do salonu gdzie wszyscy byli.
-  Co to był za chłopak ? - zapytał mój tata
- Kolega ze szkoły - odpowiedziałam
- Pewnie dla tego taka uśmiechnięta, poznała nowych znajomych - ucieszyła się mama
- Co z nim robiłaś że cię tak długo po szkole nie było - znów ojciec się odezwał było czuć w jego głosie że nie ma zamiaru oddać swojej córeczki żadnemu chłopakowi, spojrzałam na siostrę która próbowała ukryć chichotanie
- Po pierwsze miałam trening a, po drugie poszłam z nim odebrać jego młodszą siostrę ze szkoły
- Nic więcej? - popatrzyłam na siostrę. Na jej twarzy był wymalowany podejrzliwy uśmiech.
- Nic!- powiedziałam i pobiegłam na piętro do swojego pokoju, za moment słyszałam kroki na schodach. Ktoś zapukał do drzwi.
-Mogę wejść?- słyszę głos mojej siostry, w którym można wyczuć skruchę.
-Wejdź!- mówię obojętnie siedząc na parapecie i patrzę przez szybę, jak Jack i Emma idą do domu.
-To on?- pyta Anna stojąca koło mnie, choć nie zbyt zwracam na nią uwagę
-Taaaaa, i co? Będziesz teraz mi truć, jak to do siebie pasujemy i czy coś między nami zaszło?- pytam gniewnie
-Owszem!- krzyczy. Wchodzi na moje łóżko i zaczyna po nim skakać- Jaki on jest?! Jak go poznałaś?! Lubisz go!? Ma dziewczynę?! Podoba ci się?!..........- piszczy
-Annoooooooo!!!- zatrzymuje ją przed dalszymi pytaniami- Wiec tak......Po pierwsze jest miły, po drugie poznałam go można powiedzieć w szatni i nie pytaj dlaczego, po trzecie tak lubię go, po czwarte nie wiem, po piąte.........KOBIETO USPOKUJ SIĘ Z TYM CZY MI SIĘ PODODOBA!!! ZNAM GO DOSŁOWNIE DWIE GODZINY!!!
-Ale się zauroczyłaś??!!- patrzy mi prosto w oczy
-Chyba.....może..........RANY! SAMA NIE WIEM!- rzucam się na łóżko. Anna siada obok mnie.
-Jutro mnie z nim zapoznasz, prawda?- pyta podnosząc brew
-Chyba śnisz!- śmieje się i wale w nią poduszką. Ona przybiera minę ,,już po tobie!,, Łapie poduszkę i oddaje uderzenie. I tak rozpoczęła się wielka bitwa na poduszki.
                                                 
                                          ***Rano***
Jack:
Przyjechałem do szkoły na deskorolce, oparłem się o mur i patrzyłem się kto wchodzi do budynku. Postanowiłem powiedzieć Elsie o tym że mam dziewczynę z którą chce dziś zerwać. Nagle do mnie podeszła Jess więc mam okazję zakończyć związek.
- Hej Jack jak tam - zapytała podchodząc coraz bliżej, jej ręce opadły na moje barki, czułem się nie zręcznie kiedy skierowała moją dłoń pod swoją krótką spódnicę a, później na tyłek. Przybliżała swoje usta do moich. Znowu. Próbowała już tysiące razy mnie pocałować, a ja nie mogę tego zrobić, bo jednym pocałunkiem mogę sprawić że będzie  nieśmiertelna. Zresztą każdy, kogo pocałuje może być taki, więc trzymam go dla prawdziwej miłości.
- Hej - powiedziałem ostrożnie, osuwając się na bezpieczną odległość
- Wiesz że lubię takich czułości
- Wiem - prychnęła
- Jess bo wiesz...- zacząłem, ona podniosła na mnie oczy-... to już trwa duszy czas...- złapałem ją za rękę żeby nie zrobiła nie oczekiwanego ruchu -... a to co się dzieje ma na nas zły wpływ - nie zrozumiała mojej wypowiedzi
- Co ty tym chcesz przekazać - oparła się biodrem o mur
- To że nasz związek niszczy mnie a, po drugie zasługujesz na kogoś kto cię będzie naprawdę szczerze kochał - spuściłem głowę, zauważyłem El stojącą za rogiem. Wiedziałem że słucha naszą rozmowę.
- Czyli zrywasz ze mną!!!- krzyknęła
- Tak- powiedziałem szczerze. Wdziałem jej minę, była szokowana i zła.
- Jak to ?! - zdziwiła się
- Normalnie - wzruszyłem ramionami. Ona z tą całą frustracją uderzyła mnie z liścia i sobie poszła. Ruszyłem prosto przed siebie rozmasowując obolały policzek.

Elsa:
Nie chciałam podsłuchiwać, ale to było silniejsze ode mnie i jeszcze jak usłyszałam że on z nią zrywa serce szybciej mi zabiło. Nie wiem dla czego. Nie znałam tej dziewczyny. Kiedy skoczyli Jack szedł do bursy. Pobiegłam za nim.
- Jack...- zawołałam, a on staną
- Cześć El - powiedział smutno
- Coś się stało? - spytałam kiedy i tak znałam odpowiedz
- Słyszałaś, prawda?
- Tak, przepraszam nie chciałam podsłuchiwać - byłam zażenowana swoją postawą
- Nic się nie stało i tak cała szkoła się dziś dowie to przecież Jessica Black najpopularniejsza dziewczyna w budzie - wzruszył ramionami
- To nie może być ta Jessica
- Nie rozumiem........
- Jeździ na łyżwach ?
- No tak - moje przekonania się ziściły. To była moja rywalka, rok temu wygrałam z nią o włos, ponieważ przekupywała nie których sędziów
- Znam ją z zawodów
- To wiesz jaki ma wredny charakter- nagle zapadła nie zręczna cisza
- Co ci się stało ? - dotchnełam jego czerwonego policzka, o dziwo był zimny
- Tak mi się odpłaciła za zerwanie - chwycił moją dłoń i odciągnął do swojej twarzy- chodź ze mną na stołówkę, zawsze przed lekcjami zbieramy się tam z moimi znajomymi.
-Ok!
Weszliśmy do szkoły i zaczęliśmy się kierować w stronę stołówki. Zeszliśmy po schodach i otworzyliśmy duże, fioletowe drzwi. Naszym oczom ukazała się bardzo stylowa i spora stołówka.
                                                              

-Elsa! Tutaj!- usłyszałam wołanie z końca pomieszczenia. Przy ostatnim stole siedziała Ross z resztą ekipy. Była tam nawet moja siostra. Usiedliśmy koło nich.
-Cześć wszystkim!- mówię jednocześnie z Jackiem, na co wszyscy się zaśmiali.
-Siemka! Jestem Kristoff Frozen!- dobrze zbudowany blondyn wyciąga rękę w moją stronę. 
-Elsa Snow!- podajemy sobie ręce 
- My chyba się widzieliśmy?- spytał. Racja widziałam go wczoraj w szatni po treningu. 
-Tak, to prawda!- mówię z uśmiechem
-Elsa, Jack! Słuchajcie!- wtrąca się Ross- właśnie tak sobie tu gadaliśmy i ustaliliśmy, że dziś wieczorem wszyscy, czyli wy też, pójdziemy na imprezę! I to nie byle jaką! IMPREZĘ Z ULTRAFIOLETEM!!!- piszczy
-Co wy na to?- pyta Astrid
-No nie wiem! Jak myślisz Aniu...-zwracam się do siostry- rodzice się zgodzą???
-Spoko Els! Dobrze mnie znasz! Wiesz, że rodziców przekonuję jak mało kto!- udaję szlachecki ton
-Taaaaa, wiem! Baaaarrrddzzoooo dobrze wiem!- wdycham- to wymieniamy się numerami!- wszyscy jak na zawołanie wyciągnęliśmy telefony i każdy miał numer mój i Anny, a ja z siostrą każdego.
 -Oki jak coś to dzwońcie!- mówi Flynn
- Ok - wszyscy mówią chórkiem i rozchodzą się na swoje zajęcia. Podeszła do mnie moja siostra.
- Przystojny jest - stwierdza
- Kto ? - zgrywam głupią, zaczyna się irytować
- El! Widziałam jak na niego patrzysz - czy to aż tak to widać?- pomyślałam
- NIE! - oburzyłam się
- Mhy... ta reakcja mówi sama za siebie, że jest coś na rzeczy - skrzyżowała ręce na piersiach
- Chce się z nim zaprzyjaźnić- westchnęłam-  i tylko tyle a teraz idę na lekcje tobie też to radzę
Ruszyłam do klasy. Teraz mam (O ZGROZO!) matmę! Weszłam do klasy.
-Dzień dobry i przepraszam za spóźnienie!- mówię zamykając drzwi.
-Proszę siadać Pani Snow!- mówi surowo nauczycielka
Siadam koło Astrid i wypakowuję się. Nauczycielka zaczęła ględzić o układach równań symetrycznych drugiego stopnia. Okropnie trudny i nudny temat! Kiedy matematyczka pisała coś na tablicy, ja wzięłam telefon i zaczęłam się nim bawić. Nagle poczułam wibracje. Przyszłą mi jakaś wiadomość. Trzymając telefon pod ławką odblokowałam ją. Jejku! Jack mi ją wysłał. Ciekawe co napisał. Otworzyłam ją:
 
Jack: -Cześć!
Elsa: -Cześć!
Jack: -Co teraz masz?
Elsa: -Matmę! Pomocy!
Jack: -Hahahaha! Wytrzymasz!
Elsa: -Się zobaczy!
Jack: -XD
Elsa: -Jack....posłuchaj...
Jack: -Tak???
Elsa: -Bo ja nie wiem gdzie ma być ta impra! Możesz przyjść po mnie po lekcjach? Odbierzesz mnie i pójdziemy na imprezę?! 
Jack: -No pewnie!
Elsa: -Ufff! Wielkie dzięki!
Jack: -Spoko! To pa, bo mnie zaraz przyłapie nauczyciel! Do zobaczenia!
Elsa: -Narka!
Jack: -Do zobaczenia śnieżynko:)
On jest normalnie boski! Słodki i.........HEJ ZARAZ! MOOOOOMENT! LUDZIE! CO JA WYGADUJĘ! Dziewczyno! Musisz się opanować! Ok, nie ważne. Reszta lekcji minęła bardzo szybko. Zaraz będę schodzić na stołówkę, bo spotykamy się tam wszyscy na lanczu!