sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 9 Co się dzieje ?

Jack:
- Co się dzieje ?!- krzyczę na całe gardło
Nagle pojawiam się w pomieszczeniu, chyba gabinecie byli tam wszyscy strażnicy wpatrujący się w jakiś obraz.
- Nie wrzeszcz tak - ucisza mnie kangur
- Co ja tu robię ?- pytam 
- A nie widać, mamy ważne spotkanie, a ty się gdzieś szwendasz z panienkami - i znowu on jakby nikt inny nie zwracał na mnie uwagi
- Jack ma prawo pilnować daru gwiazdy - wtrąciła się Ząbek, wreszcie
- Ale on zamiast ją chroni to z nią romansuje - skrzyżował ręce, był jeszcze w ludzkiej postaci
- ŻE CO ?!- wszyscy spojrzeli na mnie, po prostu rozłożyłem ręce
- A jeszcze żeby było lepiej to ona się do niego przekonuje - fuknął
- Podglądasz mnie - oburzyłem się, jak on mógł
- Wiesz że to nie stosowne - wtrącił Norh
- Wiem co robię, czuje że niedługo będzie mnie potrzebowała - stwierdziłem
- Właśnie to co do twojego przeczucia - zaczął siwobrody
- Co jest ? - zacząłem się denerwować nie wiedzą
- Mrok zasadził się na jej rodziców, mieli wypadek samochodowy, ale nikt z *doczesnych jeszcze nie wie - starał się mówić zrozumiale ale poprzestał w końcu na pomrukiwaniu pod nosem
- Przepraszam, co ?! - krzyczałem - Jak to możliwe, czemu go nie powstrzymaliście?
- Nie wiedzieliśmy nic dopiero księżyc to zauważył i nam powiedział - wyjaśniła spokojnie wróżka
- Ona się załamie - przesunąłem dłonią po włosach - A było wszystko na dobrej drodze - powiedziałem cicho
Nikt się nie odzywał oparłem się plecami o ścianę.
- I co teraz robić? - podrapałem się po karku
- Mrok wszystko opracował, oni znajdą ich za kilka dni żeby mógł dziewczynie powiedzieć w twarz - zając spuścił głowę
- Przecież one się z orędują że coś nie tak- stwierdziłem
- Dla tego do nich przyjedzie Roszpunka z rodzicami którzy oznajmią że państwo Snow się spóźni i zostaną na niedzielę, a w poniedziałek wszystko się wyjaśni - wypuściła głośno powietrze
- To jest jakaś paranoja, co on chce jej wszystkich bliskich pozabijać ?
- Nie, rodzice byli dla niej oparciem zawsze pomagali obdarzonej w kontroli, chce doprowadzić do stanu krytycznego żeby ciemność ją pochłonęła i żeby mu służyła, a wiesz jaką ogromną moc posiada - przytaknąłem
Zacząłem chodzić po pomieszczeniu, myśli ciągle kłębiły mi się w głowie. Rozmasowałem skronie. Dosyć. Musze być na chwilę sam. Podciągnąłem prawy rękaw bluzy, ukazując laskę , była wielkości bransoletki, zdjąłem ją i od razu powróciła do właściwego stanu. W ten sposób mam pełnię sił za każdym razem nie zrażając na sytuacje. Otworzyłem jedyne okno w pomieszczeniu i wyleciałem. Muszę ochłonąć i zastanowić się jak pomóc El.

Elsa:
Niedziela godzina trzynasta ktoś puka do drzwi. Schodzę z łóżka, zbiegam ze schodów i otwieram. Ciocia, wujek i Roszpunka ?
- Hej ?
- Cześć kochanie, przejechaliśmy bo rodzice się spóźnią i nie chcieli zostawiać was tak długo same więc pomyśleliśmy że przeniesiemy obiad - uśmiechnęła się kobieta
- A...ha - otwierając szerzej drzwi
- Proszę wchodźcie, zawołam Ankę - stwierdziłam i popędziłam po siostrę
Wpadłam do pokoju bez pukania.
- Aaa...- krzyknęłam
- Aaa...- zawtórowała mi ruda
- Co się dzieje dziewczynki?! - spytała ciocia z parteru
- Nic...nic - odparłam
- Co ty wyrabiasz - krzyknęłam szeptem
Światło dobijało się ze szczelin  zasłoniętej żaluzji i od wejścia.
- Śpię - wymamrotała
- Z kim przy boku ? - przewróciłam oczami
- Ajć...- przymknęła oko kiedy zamruczał
Anka w swojej koszuli do której od tyłu przytula się pół nagi chłopak.
- Kto to ? - spytałam
- To Kriss - odpowiedziała, przecierając oczy
- Kobieto jest trzynasta, mamy gości, a ty jeszcze śpisz jesteś w piżamach, a żeby nie było dosyć do ciebie jest przyklejony on - wskazałam dłonią
- Już, już - oznajmiła, oparłam się o futrynę i się przyglądałam
- Kriss, Kriss - trzepnęła go letko w ranię
- Mhy...co jest Aniu - mruczał i bardziej się wtulił w dziewczynę
- Elsa na nas patrzy - ja potaknęłam
Chłopak zerwał się jak oparzony, na sobie miał tylko spodnie. Zakładał w pośpiechu buty, szukał po podłodze koszuli. Wszedł zażenowany, a ja za nim przemykając drzwi. Szłam za nim, aż nie był za progiem.
- Bardzo miło że odwiedziłeś Anię - pomachałam mu
Wszyscy ma mnie dziwnie popatrzyli, zaczęłam chichotać, a za mną Ross.
- To w czym mam wam pomóc - zatarłam ręce i podeszłam do blatu
- Wszystko jest już przygotowane, zostało tylko usiąść przy stole - uśmiechnął się mężczyzna
- Co się dzieje ? - zapytała moja siostra
Stała na schodach przecierając zaspane oczy, była ubrana w zwiewną zieloną sukienkę
- Choć jest już obiad - każdy zachęcał ją do stołu
Czas w którym spędziliśmy razem, zapomniałam o problemach. Po zjedzeniu oglądaliśmy film, a następnie z Ross i Anką poszliśmy na spacer.
- Więc co jest po między tobą a Krissem ?- blondynka zwróciła się do rudej
- Jesteśmy ze sobą i co ? - rozłożyła ręce
- Ja myślałam że Elsa z Jackiem idą w zastraszającym tąpie, a tu proszę jaka niespodzianka - zaklaskała w dłonie
- Ej ....- zburzyłam się
Czy to prawda że nasza znajomość idzie w takim kierunku ja tak nie chce jak coś ma z tej znajomości wyjść to najpierw musimy się zaprzyjaźnić, a potem niech się samo potoczy.
-  No co widać że jest coś na rzeczy - zaśmiała się, ja tylko pomachałam głową bez aprobaty
-------
Stojąc przed szkołą mam złe przeczucia nie mam ochoty tam wchodzić czuję że to będzie zły dzień.
Siedząc w klasie nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Nawet zauważył to pan Easter, który przeszedł do mnie.
- Coś się stało panno Snow ? - zapytał
W tym samym momencie usłyszałam dźwięk radiowęzła.
- Elsa Snow proszona do dyrektora - głos był bardzo oziębły
- Właściwie tak, muszę iść - powiedziałam, a nauczyciel cofnął się i  zaprowadził mnie aż pod drzwi klasy
- Pamiętaj grunt to spokój - usłyszałam za sobą
Co za chwile ma się wydarzyć?
////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Hej kochani to znowu ja Hania i znowu sama. Jest krótki zaledwie 927 słów. Jeżeli są jakieś  błędy to mówcie, i komętujcie i przynieście mi trochę weny.
* docześni - ludzie tacy jak my   

niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 8 Wyglądasz uroczo :)

Elsa:
Ogłupiałam, wszędzie widziałam pół nagich ludzi i słyszałam dobrze mi znaną piosenkę.
Wielki bar oblegany tłumem. Wszyscy zaczęli biec, więc ja też musiałam. Usiedliśmy na leżakach, Anka koło mnie. Chłopcy śmiali się z czegoś dziewczyny zaczęły się opalać. Chyba ja jedyna nie lubiłam tej czynności. Wyjęłam telefon z kiszeni krótkich spodenek. Przeglądałam aktualności na twitterze. Dodatkowo dostała sms'a od mamy że jadą do Arendell pozałatwiać jakieś sprawy, jak zwykle z resztą. Merida wylała na mnie kubek napoju, który trzymała przed chwilą w ręku, z powodu że Czkawka na nią wpadł bo chciał złapać piłkę, ciecz znalazła się na mojej koszulce.
- Czas popływać! - zawołał ktoś
Po chwili znajdowałam się już przed brzegiem. Przełknęłam ślinę, obawiałam się że kiedy wejdę temperatura gwałtownie spadnie. Zamieszałam stopą wodę, zrobiłam krok. Stałam po kostki w wodzie. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie zimnymi rękami od tyłu w tali i podnoś. Zaczęłam piszczeć. Zostałam wrzucona do jeziora, a za mną skoczył mój napastnik. Zamknęłam oczy bo zaczęły mnie szczypać. Znów poczułam ten dotyk. Zmusiłam się do otworzenia oczu i ujrzenia....Jacka. Wynurzyłam się, ściągnęłam mokrą koszulkę i rzuciłam nią w oszołomionego chłopaka moim czynem. On tylko się zaśmiał. Czułam jak woda robi się coraz zimniejsza, skierowałam się do brzegu. Czułam ciepły piasek pod stopami. Uff udało się uniknąć katastrofy. Usiadłam na jednym z koców. Patrzyłam jak reszta świetnie się i bawi, a ja żeby zająć sobie czymś ręce, zebrałam koło mnie rosnące kwiaty i zaczęłam robić wianek.
- To było nie fair - Astrid naburmuszoną miną wyszła z wody
- To że cię pocałowałem ? - za nią wyłonił się nikt inny jak Czkawka
Parsknęłam śmiechem kiedy, chłopak przyciągnął blondynkę od tyłu całował w kark.
- Hej !!! - ktoś krzykną mi nad uchem
- Jack !!! - odkrzykuje mu z irytacją
- Co ja nie zrobię to jest źle - udał naburmuszonego, ale mu się nie udawało bo za chwile już się uśmiechał
- Niestety - wzruszyłam ramionami
Zwiesiłam głowę w dół i na mojej twarz pojawił się chytry uśmiech. Popatrzyłam się na białowłosego z tym samym wyrazem twarzy, przeraził się i trochę się odsuną
- Co ty zamierzasz ? - spytał
- Nic poważnego - zaśmiałam się
Potargałam jego włosy i zależałam mu wianek. Uśmiechnęłam się szeroko do niego, a on spłoną rumieńcem.
- Szlak - czemu on musi być jeszcze bardziej uroczy, co ja wygaduje?


- Coś się stało ? - popatrzył się na mnie z podejrzeniem
W odpowiedzi dostał tylko moje prychnięcie. Wstałam żeby się rozejrzeć.
- Że co proszę ?! - patrzyłam się jak Anka i Kriss się obściskują się pod wiatą baru. Frost mrukną dając mi znak żebym mu powiedzieć co odkryłam.
- Czy oni nie przesadzają - skazałam na parę
- Daj im spokój
- To moja siostra - wskazałam na rudą
- A to mój kumpel i napastnik w drużynie - stwierdził
- I nic z tym nie zrobisz ?
- Co mam zrobić, Kriss nigdy by nie skrzywdziłby takiej dziewczyny
- Pff.....- założyłam ręce na piersi
- Serio będziesz teraz się dąsała, choć lepiej zatańczyć - wyciągną w moją stronę rękę

Jack:
Ona na serio zakrząta sobie bez potrzeby głowę, przecież jej sistra sobie poradzi.  Zaprowadziłem ją na prowizoryczny parkiet. Zaczęliśmy tańczyć.
- Masz go nie zdejmować dziś - wskazała na moje nakrycie głowy, a ja dotknąłem delikatnie płatków
- Czemu ? - spytałem
- Bo...bo...już nie ważne - wypuściła głośno powietrze z ust
- Bo twoim zdaniem jestem zbyt uroczy - szepnąłem jej wprost do ucha
Jak mnie rozśmieszają jej miny kiedy się denerwuje.
- Wyglądasz ślicznie kiedy się czerwienisz - położyłem jedną rękę na jej, a drugą delikatnie ściągnąłem z jej włosów frotkę, nie zauważyła tego.
Okręciłem ją w około, a jej misterny mokry jeszcze warkocz, został rozplątany.
Wpadła prosto w moje ramiona, oparła głowę o moją klatkę piersiową. Rytm zwolnił. Przytulamy się do siebie, zapada zmrok, zapalają lampki zawieszone pod sufitem. Wszystko by było dobrze, jakby nie zawołali nas do dużego stolika na którym leżała ogromna pizza.  Każdy zajął miejsce, nie licząc Ross która siedziała Flynnowi na kolanach. Podałem Elsie jej już suchą koszulkę. Oraz zaproponowałem jej moją bluzę, którą o dziwo włożyła na ciebie.
- Och... zapomniałam oddać ci koszuli- zasłoniła usta rękami śmiejąc się
- Jak będziemy wracać odasz, a teraz jedz - podałem jej kawałek, ja zrobiłem to samo
Wszyscy się śmiali i się świetnie bawili, jeszcze dziewczyny wyciągnęły mnie na parkiet. Zaczęło się wszystko, mieszać straciłem orientacje która godzina i gdzie są wszyscy. Usiadłem przy brzegu i chwyciłem za głowę rękami, mierzwiąc przy tym swoje włosy. Nagle usłyszałem wołanie, odwróciłem się i ujrzałem El biegnącą w moją stronę. Wstałem.
- Co się stało - pytam podchodząc do niej
- Wszyscy są już w samochodzie, Flynn powiedział że jak za chwile się nie pojawimy odjedzie  
-  To biegnijmy! - złapałem ją za rękę i zrobiliśmy to co powiedziałem
Stanęliśmy na parkingu kiedy właśnie nasz transport odjeżdżał. Ruszyliśmy w pogoń za pojazdem i krzycząc na całe gardła żeby się zatrzymał. Kiedy nam się udało, szybko otworzyłem drzwi i w pośpiechu wsiedliśmy.
- Myślałem że chcecie zostać - kierowca się zaśmiał
- Chyba śnisz- zawołała Elsa
Rozejrzałem się po aucie moją uwagę przykuła Anka która zasnęła opierając głowę o ramię Kristoffa, oraz Czkawkę który siedział za Meridą i ciągle musiał odganiać jej włosy bo nic nie widział. Nawet nie zauważyłem że większość ludzi już była w domach, a teraz siostry wysiadał.
- Jack, wejdziesz na chwilę - szepnęła kiedy przeciskała się pomiędzy fotelem a moimi nogami
- Ok
Staliśmy na ganku blondynka otwierała omacku drzwi, pomagając sobie tylko słabym światłem z telefonu.
- Anka co powiedzą na to rodzice - powiedziała prostując się i otwierając na oścież
- Przecież rodzice do mnie dzwonili do mnie i przyjadą dopiero jutro rano - oburzyła się ruda, a druga przewróciła oczami i weszła do pomieszczenia
To wszystko przez nic nie winnego Krissa. Ja podążałem za El która oddała mi moje rzeczy.
- To do zobaczenia w najbliższym czasie, jakby coś to dzwoń - przytuliłem ją na pożegnanie
Jeszcze przed wyjściem powodziłem do kumpla
- Lepiej żebyś nie zostawał na noc, poznałem jej ojca, oj będziesz miał przechlapane - poklepałem go ranieniu i wyszedłem
Mam dziwne przeczucia co do przyszłych dni, oby nic poważnego się nie stało.
- Mrok....

\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\
 Hej, to ja Hania piałam ten rozdział bez Marti więc jest taki krótki i na pewno z wieloma błędami za które przepraszam, nie miał kto mnie koordynować. Powiedzcie czy wam się podoba i co myślicie że będzie dalej to może to co powiecie będzie ciekawsze od tego co ja wymyśliłam.
Pozdrawiam H.W