poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 13 Czas się pogodzić

Jack:
To wszystko nie miało sensu istnienia. Elsa jeszcze bardziej się załamię. Wtedy już nie będzie chciała kontaktować się ze światem. Zostanie pochłonięta przez strach. Mrok stanie się silniejszy, a my nie damy mu rady. Muszę coś zrobić żeby załagodzić jej lęk, i mam chyba pomysł jak to zrobić. Leżałem na miękkiej, zimnej pościeli, coś mnie miło otulało. Poruszyłem delikatnie głową na boki i uchyliłem zaspane oczy. Do pokoju wpadało jasne światło. Sięgnąłem ręką w dół żeby chwycić spodnie, jak co rano. Poczułem tylko chłodne panele. Nie chętnie usiadłem na łóżku żeby wyciągnąć je z szafy. Przetarłem oczy wierzchem dłoni. Dopiero w tedy zrozumiałem że nie jestem u siebie. Ubrania mam na sobie, rany są opatrzone, a ktoś za mną obraca się na brzuch. Powoli odwróciłem się. Zdziwiło mnie to co zobaczyłem. Leżała tam delikatna blondwłosa dziewczyna, która bezwiednie szukała czegoś, pewnie mnie tam chciała znaleźć. Podsunąłem się do niej tak, żeby była po między moimi nogami oraz miała głowę na mojej klatce piersiowej. Odgarnąłem jeden z jej niesfornych kosmyków za ucho i szepnąłem.
- Wstawaj piękna... - wtuliła twarz w mój tors - Ja też bym chciał tak trwać, ale... - przerwało mi ciche szlochanie, spuściłem głowę.
Moczyła łzami moją koszulkę, która i tak była w czerwonych plamach. Położyłem rękę na jej plecach i ostrożnie gładziłem. W pewnej chwili podniosła na mnie swoje zaszklone błękitne oczy.
- Jack...? - szepnęła
- Tak? - powiedziałem równie cicho
- Miałam zły sen- pierwsze krople pojawiły się na policzkach - I tam byli moi rodzice i...ty- obróciła się i objęła mnie mocno
- Wiem kochanie - pocałowałem ją w czoło.
Otarła twarz, naciągniętym na dłoń rękawem.
- Powinieneś się już zbierać - wstała i objęła się ramionami.
Również się podniosłem, stanąłem przed nią. Zapada niezręczna cisza. Czyli ona dalej myśli o tym popieprzonym śnie, który zaprezentował jej Mrok.
- Powiesz mi dlaczego jesteś w takim stanie i czemu w nocy robisz coś nielegalnego ?
- Eee...to długa historia - podrapałem się po karku
- Mam czas - oparła się o biurko
- Błagam nie teraz. Potem ci powiem, a teraz chodź, jest 6:50, za 10min śniadanie - pociągnąłem ją za rękę
- Nie mam apetytu - wyrywała rękę, wzmocniłem chwyt
- Nie pozwolę ci popaść w anoreksję, wiem, że od trzech dni nie przychodzisz na posiłki - spuściła wzrok na podłogę
- Po prostu ja... - uniosłem lewą brew do góry - No dobra, chodźmy już - westchnęła zrezygnowana. Z uśmiechem otworzyłem drzwi, kiedy: 
- Jack, czekaj! - blondynka nagle zatrzymała się - najpierw pójdę się przebrać i szczerze mówiąc - zmierzyła mnie wzrokiem - tobie też to radzę. 
- No tak, masz rację - zaśmiałem się
Blondynka bez słowa weszła z powrotem do pokoju i zamknęła drzwi, a ja do swojego. Wziąłem prysznic, przebrałem się i zszedłem na dół do stołówki.

Elsa:
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie placami. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam cichutko szlochać. Nie wierzę! Ten sen......moi rodzice......o boże! Znowu, znowu to samo. Ta tęsknota, tak bardzo chciałabym ich jeszcze raz zobaczyć, przytulić, powiedzieć, że bardzo ich kocham! Teraz żałuje, że nie poszłam na ich pogrzeb. Może teraz czułabym się lepiej. Mogło się to skończyć inaczej. Czy to przez to, że zachciało mi się poczuć życie które nie dane mi było? Przeklęta moc ujawniła się przy Jacku i tym samym rodzice zginęli. Nie chce żeby to się powtórzyło. No nic, czas się ogarnąć. Co zawsze mówił mi tata, co zawsze miałam powtarzać, by opanować moc?
- Zaraz, jak to leciało? - podrapałam się po głowie - A tak! - uśmiechnęłam się - ,,Ukrywaj, nie przeżywaj, niech nie wie nikt,, - wyrecytowałam po cichu. No, ale jak mam się niby tego trzymać? Trochę lepiej panuję nad mocą, a przecież nie stanę się szarą myszką! W pewnej chwili w mojej głowie zawitało wspomnienie z dzieciństwa, miałam wtedy z 5, może 6 lat:
- Boję się.....to mnie przerasta! - usłyszałam swój dziecięcy głos, który przypominał echo.
- Pamiętaj, nie wolno ci się denerwować....spokojnie - to był tata
- Nie, nie podchodź! Proszę! Jeszcze ci coś zrobię - i wspomnienie zniknęło. Naciągnęłam rękaw i  wytarłam nim sobie mokre od łez policzki. Nagle sobie coś uświadomiłam. Przecież ja miałam iść na śniadanie! Spojrzałam na zegarek. 7:57! No nie, muszę się sprężać! Szybko zdjęłam z siebie koszulkę i wybrałam sobie na przebranie pierwszy lepszy luźny sweterek.
                       
Wypadłam z pokoju zamykając za sobą drzwi i puściłam się pędem przez korytarz, aż dotarłam do schodów prowadzących na dół. Usiadłam na poręczy i zjechałam po niej. Po kilku sekundach byłam już na dole. Wbiegłam do stołówki idealnie, gdy wybiła 8:00. Odetchnęłam z ulgą i już wolnym krokiem podeszłam do stolika, przy którym siedziała już cała paczka.
- Cześć - usiadłam między Anną, a Jackiem. Wszyscy natychmiast na mnie spojrzeli i uśmiechnęli się ciepło.
- Elsuś! - siostra przytuliła mnie z całej siły - jak się cieszę, że cię widzę!
- Anka....tak jakby....trochę brakuje mi tlenu - wysapałam
- Oj, sorki - pisnęła i puściła mnie, a wszyscy zaśmiali się i też zaczęli się ze mną witać i mówić, jak to się o mnie martwili. Po chwili kucharki przyniosły nam kanapki i ciepłą herbatę do picia. Zjedliśmy śniadanie, po czym zaczęliśmy rozmawiać. No dobra, wszyscy rozmawiali, oprócz mnie. Ja siedziałam cicho i myślałam nad jedną rzeczą.
- Elsa? - z zamyślenia wyrwał mnie Jack, który trącił mnie w ramię - wszystko gra? - spostrzegłam, że wszyscy patrzą na mnie z troską w oczach.
- Tak, tak, tylko........ - nie dokończyłam, bo przy naszym stole pojawiła się nasza pani pedagog. Jest to kobieta mająca mniej więcej 30 lat. Jej włosy mają kolor kasztanowy, a grzywka, która jest przeczesana na lewą stronę jest w kolorze zieleni i żółci. Ma słodką i przyjazną twarz, z której rzadko schodzi uśmiech.

- Dzień dobry! - powiedzieliśmy chórem
- Tak, dzień dobry, dzień dobry - powiedziała entuzjastycznie - mam coś dla ciebie Elso - spojrzała na mnie.
- Co takiego? - spytałam zaciekawiona
- List - podała mi kopertę - nie będę wam przeszkadzać, do zobaczenia na lekcji! - i odeszła
- Od kogo to? - spytał Flynn
- Nie wiem, nie jest napisane - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od koperty. Otworzyłam ją i wyjęłam złożoną na pół kartkę A4. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać na głos:
                
                                                      Droga Elso Snow!
Uprzejmie informujemy, że została pani zakwalifikowana do pierwszego etapu mistrzostw krajowych w jeździe figurowej na lodzie. Jesteśmy naprawdę zachwyceni pani zdolnościami, więc liczymy na przybycie i pokazanie na co panią stać. Pierwszy etap odbędzie się 5.10.2015r. w Nowym Yorku.
                                                                     Z poszanowaniem 
                                                                                                 organizatorka K. Tinna   

Zrobiłam wielkie oczy. Ja? Dostałam się do zawodów?!
- Jejku Elsa, Gratulacje! - Anna ponownie mocno mnie uściskała.
- Właśnie, brawo - zawtórowała Merida i Ross.
- Już to widzę: cała ekipa w Nowym Yorku patrząca na gwiazdę jazdy figurowej - zaśmiał się Jack, a my posłaliśmy mu pytające spojrzenia - no bo przecież z nią jedziemy, nie? - wzruszył ramionami.
- Serio? - spojrzałam po wszystkich
- No ba! Takiego widowiska to nie możemy przegapić - uśmiechnął się Czkawka.
- Ma racje - przytuliła go Astrid
- Tak, z pewnością będę wielkim widowiskiem - usłyszałam za sobą, więc odwróciłam się. Za mną stała Jessica Black.
( Tak wygląda Jessica )

- Co ty tu robisz?! - wysyczał Jack
- Przyszłam tylko poinformować was, że także dostałam się do tych mistrzostw, które naturalnie wygram, nawet z zamkniętymi oczami, a tobie Snow - tu spojrzała na mnie swoim jadowitym spojrzeniem - dobrze radzę nie wchodzić mi w drogę! - i odeszła.
- Nie przejmuj się tą jędzą Elsa - powiedział Kriss obejmując Ankę - Jesteś od niej 1000 razy lepsza! - wszyscy zgodnie kiwnęli głowami.
- Wielkie dzięki, tylko - wstałam od stołu - muszę gdzieś iść, niedługo wrócę, do zobaczenia! - i   wyszłam ze stołówki. Z pokoju wzięłam czarny płaszcz, oraz parasol, bo zaczęło padać. Wyszłam ze szkoły i skierowałam się w stronę cmentarza, który jest kilka ulic dalej. Po przejściu kilku metrów doszłam na miejsce.

Jack:
Bieganie w zimnym deszczu oczyszcza moją duszę. Czuję się lepiej, bez problemów. W tej sytuacji on zamaskowuje prawdzie emocje. 
Zdyszany znalazłem blond warkocz, zdziwilo mnie gdzie zmierza. Cmentarz? Cmentarz. Dopiero po miesiącu. Nie chcąc jej przeszkadzać w ważnej dla niej chwili, przystamełem w odpowiednim odstępie za nią. Coraz mocniej padało, a ona ze spuszczoną głową uklękła na mokrej trawie. Zaczęła płakać. Serce mi się krajało, gdy widziałem jej cierpienie.
- Mamo.....tato.....bardzo was przepraszam - szeptała szlochając - Nie martwcie się. Będę chronić Ankę, choćby za cenę własnego życia! Obiecuje że postaram się powstrzymać moc - oparła głowę o jasny marmur, a ręką gładziła wygrawerowane napisy. Zacisnołem pięsci. Nadal czuje się winny za jej sen, nie powinienem dopuścić do tego żeby ON z taką łatwością wkradł się jej do umysłu, a ja w tym czasie łamałem prawo. Ale teraz to nie jest ważne, ona teraz jest ważna bo bez niej straciłbym sens mojego wiecznego życia! Muszę ją chronić za wszelką cenę. 
Nie chciałem jej przeszkadzać w takiej chwili, ale nie chciałem też, by czuła się samotna. Podszedłem i przykucnąłem koło niej. Nie zorientowała się , że tu jestem.
- Elsa - szepnąłem szturchając ją lekko w ramie.
Ona powoli podniosła na mnie swój zapłakany i zmęczony wzrok
- J-Jack? - wyszeptała zapłakana
- Jak widać - uśmiechnąłem się delikatnie i wytarłem rękawem łzy spływające po policzkach białowłosej.
 Nagle ona rzuciła mi się na szyję. Przez moment byłem zaskoczony, ale sam ją objąłem zamknąłem oczy.
 - Jest na świecie ta­ki rodzaj smut­ku, które­go nie można wy­razić łza­mi. Nie można go ni­komu wytłumaczyć. Nie mogąc przyb­rać żad­ne­go kształtu, osiada cias­no na dnie ser­ca jak śnieg pod­czas bez­wiet­rznej nocy.
- Czemu mi to mówisz ?
- Because the good times of today are the sad thoughts of tomorrow

czwartek, 5 listopada 2015

Wielka akcja !!!

Chciałybyśmy was zaangażować do naszego pomysłu. Polega on na tym że będziecie pisać (w komentarzach) co waszym zdaniem zdarzy się w następnym rozdziale, a może któryś z pomysłów trafi do rozdziałów. Prosimy o to, jest to dla nas ważne żebyście byli blisko nas.

                                                                                                                 Buziaki wasze Marti i Hania

poniedziałek, 2 listopada 2015

Auu!!!

Hej z okazji Halloween przygotowałyśmy wam to :


Nie wiem czemu, ale mi się strasznie podoba Jack w takiej wersji-Hania

To jest mega-Hania
 






 
 
 
 
 




wtorek, 13 października 2015

Przepraszamy... :'(

Naprawdę przepraszamy, teraz mamy tyle na głowie. To wszystko nas przerasta. Nie będziemy się tak rozpisywać. A to jest na pocieszenie :)
Nie podawajmy się jesteśmy zbyt silni, żeby teraz słabość spętała nam ręce.






 

 

 
 
Tłumaczenie:
Może jesteś królem, ale uważaj, zwycięży królowa 

środa, 30 września 2015

Rozdział 12 I nie płacz dzisiejszej nocy

Żeby lepiej zrozumieć ten rozdział posłuchajcie tego Guns N' Roses - Don't Cry i jeszcze jest tłumaczenie tej piosenki bo ona jest częścią tego rozdziału. Staramy się żeby czytelnicy mieli komfort i klimat oraz rozszerzoną wiedzę o rozdziałach. I zapraszamy na poprzedni rozdział, pod którym jest mało dodatkowych komów! 
Miłego czytania :)

Elsa:
Treningi z Hansem to jakaś katorga i jeszcze Jack, który rozprasza mnie każdym uśmiechem skierowanym do mnie. Co tu dużo mówić, rudzielec ma mnie dosyć. W sumie wzajemnością. Ok, nie ważne. Z ,,miejsca zamieszkania,, jestem nawet zadowolona. Mam tak ustawiony pokój, że za okien widzę podwórko szkolne i wejście główne.
Zaniepokoiło mnie, kiedy Flynn i Jack wymykali się wolne dni o późnych porach, ale przecież to ich spawa nie moja. Pewnego dnia, chłopacy zapukali do moich drzwi.
- El, pomóż mu - powiedział brunet, a ja dopiero teraz zauważałam, że ma przewieszoną rękę Jacka przez ramię
- Co się stało? - od razu ich wpuściłam widząc stan białowłosego, skrzywiłam się, na co poszkodowany spuścił głowę.
- Wdał się w bójkę - westchnął
- To ma coś wspólnego z tymi wyjściami - gestem głowy wskazałam na okno
- Taa...- Flynn podrapał się po karku
- Powinniście iść do pielęgniarki - stwierdziłam
- Nie - oboje zaprotestowali
- Jakby się dowiedzieli co my tam robili to by nas od razu wywalili z tej budy - brunet pomógł przyjacielowi uciąć na łóżku
- A czy ja bym mogła się dowiedzieć? -  wyciągnęłam z spod szafy apteczkę, schowaną na szelki wypadek
- Jack ci wytłumaczy, ja muszę posprzątać - spojrzał na zegarek w telefonie i zamykając za sobą szczelnie drzwi, zostałam sam na sam z niebieskookim
- A więc ? - ponagliłam go
- Umm... - podniósł na mnie oczy
- Przepraszam, wszystko mnie boli i jestem strasznie zmęczony - zdjął kurtkę pokazując jeszcze więcej spuszczeń i zdartej skóry
- Ok, ale pamiętaj później nie odpuszczę ci i będziesz musiał  mi wytłumaczyć - on tylko pokiwał głową i położył się na zimniej pościeli
- Może trochę zaboleć - uprzedziłam go, przed przemyciem rany która zaczynała się przy łokciu, a kończyła się na barku
Ani drgną, za każdym razem. Zdziwiłam kiedy kończyłam opatrzyłam mu głowę. Miał zamknięte oczy i delikatnie otwarte usta. Zasną. Szturchnęłam go letko. Chłopak tylko się obrócił się pod ścianę.
- Chyba sobie żartujesz ? - fuknęłam
- Mym... - zaprzeczył
- Rusz się - białowłosy tym razem na brzuchu przykleił mocniej twarz do poduszki
- To tak się bawimy - uśmiechnęłam się leciutko
Wyciągnęłam z szuflady mojego  polaroid'a. Którego dostała od Anki na szesnaste urodziny. Przez te lata się z nim nie rozstawałam aż do przeprowadzki. Nie mogę się jeszcze pozbierać. To chyba się za szybko zdarzyło, ale trzeba sobie radzić jeśli ciągle cię obserwują. Bo inaczej wszyscy cię się pytają ''czy wszystko w porządku?''. Tak, wszystko jest dobrze oprócz tego że już nie ma na świecie dwóch ludzi których kochałam.
- Oj, jak to obaczysz to padniesz - błękitnooki tylko zmarszczył nos
Ja za to od razu zrobiłam mu zdjęcie. Po kilku sekundach wsunęło się z boku. Potrzepałam kartką, podchodząc do ściany na której miałam rozwieszone pamiątki zrobione przez urządzenie które aktualnie trzymałam w ręce.
Przyczepiłam zdjęcie agrafką do sznurka. Obróciłam się w stronę śpiącego chłopaka. Ściągnęłam buty mu i mi. Położyłam się ostrożnie na materacu koło niego. Wtuliłam się w białą poduszkę. Po chwili poczułam jak mnie obejmuję od tyłu. Zrobiło mi się od razu cieplej i zasnęłam.  

Jack:
Poczułem jak dziewczyna się wierci, nie dając mi do końca zasnąć. Na pewno było późno. Uchyliłem powieki. El się szarpała, była spocona i ciężko oddychała. Napewno śni jej się koszmar. Podparłem się na łokciu. Odgarnąłem przyklejony kosmyk z jej czoła.
- Elsa, obudź się, proszę - chwyciłem za jej prawy policzek i potarłem kciukiem. Nic. Szturchnąłem ją kilkakrotnie w ramię, nie zareagowała. Za to pod nią pojawił się szron.
W takim razie muszę wejść do jej snu. Lekcje od Piaska nie poszły na marne. Chwyciłem jej dłoń i zamknąłem oczy. Nagle znalazłem się za drzewem na cmentarzu. Widziałem jak dziewczyna wpatruje się w wygrawerowaną płytkę na ziemi, porośniętą dokoła trawą. Tak jak wszystkie inne nie różniły się niczym oprócz napisu. Przed blondynką pojawił się Mrok, w swojej prawdziwej formie. Chyba znudziło mu się bycie ,,normalnym człowiekiem''.
- Czemu płaczesz nad rozlanym mlekiem ? -skrzyżował ręce za sobą
- Moi rodzice to nie mleko i płacze przez to że mi ich odebrano - krzyknęła i wybuchła płaczem
- A zastanawiałaś się czemu twoi rodzice zginęli - pochylił się do niej
- Przez ciebie, przez twoją niszczycielską moc, po prostu mieli cię dość - spluną na pochówek
- Przestań! Dosyć! - krzyknęła
Upadła na kolana. Naciągnęła rękaw swojej fioletowej bluzki, starała się wyczyścić jedyny znak, że tam są pochowani jej bliscy. Czarny Pan tylko się śmiał z jej czynu nadal stojąc nad nią. Miałem już tego dosyć. Podbiegłem do dziewczyny i podniosłem ją za ramiona.
- Elsa...- zdążyłem tylko tyle powiedzieć bo od razu się do mnie przytuliła.
- Och jak uroczo! Jack jako wybawiciel białowłosej damy - zakpił
- Wynoś się stąd! - warknąłem
- Wiecie co, mam was dosyć - zamachał dłonią tak jakby chciał odgonić muchę. 
Nagle poczułem że nie mamy gruntu pod nogami. Wpadliśmy do dziury w której były martwe ciała jej rodziców. Od razu kiedy je zobaczyła, zakryła dłońmi usta żeby nie krzyczeć i obróciła się w moją stronę. Wtuliła się w moją klatkę.
- Jack...ja nie chce tu być - szlochała  
Podniosłem głowę. Spojrzałem na jedyne światło, tabliczka wisząca nad naszymi głowami. Byliśmy w grobie.
- Wiem, wiem...zaraz - pogłaskałem ją po głowie
Otworzyłem oczy. Wyszedłem z jej snu. Pochyliłam się nad jej twarzą i delikatnie dmuchnąłem. Wybudziła się i zamrugała. Usiadłem i oparłem się o ścianę. Błękitnooka przysunęła się do mnie i usiadła po między moimi nogami. Przytuliła się do mnie. Wyciągnęła z kieszeni moich spodni telefon i włączyła jedną z bardzo znanych piosenek.
Don't Cry ? - spytałem
- Tak jest coś w tej piosence - oparłem brodę o jej głowę i przymykając oczy. Ja wiem jak się czujesz w środku.
- I nie płacz dzisiejszej nocy - otuliłem ją moimi ramionami
Trwaliśmy tak w spokoju, jak na razie.

poniedziałek, 28 września 2015

Chusteczka na otarcie łez.........

Chciałybyśmy dać wam post na otarcie łez, ponieważ nas długo nie było. Jest to taka właśnie chusteczka. Żeby na waszych twarzach zagościł uśmiech.

Pierwsze to gif ' y. Nie gniewajcie się jeśli błędy w tłumaczeniu, ponieważ Hania nie jest zbyt dobra z Angielskiego.

Skłamałbym, jeśli powiedziałbym, że spodziewałem
się normalnie wroga  
                                     
                                                                        [Jack]
Nie zrozum mnie źle, jestem przyzwyczajony do tego rodzaju rzeczy 

Ale potem znowu...
Nie codziennie można się dowiedzieć, że własna żona, która zastała mnie od tyłu  
Mogłabym powiedzieć to samo do ciebie, mój drogi mężu 


 
 
Cóż, to jest następne załatwiony  
 
 
 
Drugie u nas wywołał napad śmiechu. Naprawdę :D

 
 
 
 
 
Trzecie to urywki bardzo dobrze znanych filmów
 
 


















 









 
 
 
Czwarte to cosplay' e. Coś co jest jednym z marzeń Hani.