niedziela, 25 marca 2018

Rozdział 19 Stary, dobry kłamca

Jack:
Wpatrywałem się w jej piękne, błękitne oczy. Uchyliłem usta, przybliżając się do niej. Policzki blondynki zaczerwieniały. Już miałem zadecydować o losach El. Miała dostać ode mnie wielki dar. Dziewczyna przymyka powieki, czekając na to co ma nastąpić. Zastanawiałem się czasami jak mogło to wyglądać.Teraz jest to prawdą.
-Jack, Elsa? - Nagle usłyszeliśmy głos Astrid, oboje spojrzeliśmy w jej stronę. Trzymała puszkę napoju gazowanego i batonik w rękach, a jej twarz wyrażała szok oraz zdumienie.
Poczułem jak Śnieżka opiera głowę o moje ramie zaczynając chichotać, ja nie mogłem zrobić nic innego tylko objąć ją, wtórując głośnym śmiechem.
Wstaliśmy, popatrzyliśmy po sobie ruszając do reszty naszych przyjaciół.
 ~~~~
Zaczynało być niezręcznie. Za każdym razem kiedy stałem przy Elsie, widziałem te spojrzenia moich znajomych. Na tym się nie kończyło były też żarty i docinki. 
- Możecie się w końcu zamknąć? - warknąłem do chłopaków. Szliśmy właśnie do autokaru, niosąc swoje bagaże, a te głupki chichrały się za moimi plecami.
- Elsa i Jack mają się ku sobie, zakochana para... - śpiewali razem po cichu i wybuchali śmiechem. Przewróciłem oczami. Co za głąby...
 - Hej Jaaack - Julek objął mnie ramieniem - Tak z chłopakami pomyśleliśmy, może załatwić ci na urodziny prezerwatywy, na pewno ci się przydadzą.. - wybuchł śmiechem razem z resztą.
 - Możecie się zamknąć do cholery!? - warknąłem na nich - Co wyście sobie ubzdurali!? Ja i Elsa? Prędzej Anka będzie z Hansem.. - spojrzałem na nich z politowaniem.
 - Ej, nie przeginaj - wysyczał Kriss - Po moim trupie!
- Więc się zamknij - pokazałem do niego palcem
Spojrzałem na dziewczyny które szeptały coś pomiędzy sobą. Mój wzrok napotkał jej, uśmiechnąłem się, a ona spłonęła rumieńcem spuszczając głowę, zagarniając kosmyk za ucho. Jest to genialne uczucie kiedy wiem, że tak mały gest sprawia jej przyjemność.
- Elsa! - głośny męski krzyk rozległ dobiegł do mnie
Automatycznie spojrzałem w tamtą stronę. W naszym kierunku zmierzał młody mężczyzna, nie wiele starszy ode mnie, elegancko ubrany. Podszedł do mojej niedoszłej dziewczyny i rozłożył ręce w geście przywitania. Blondynka rzuciła mu się na szyję, obiją ją w pasie i zakręcili się kilka razy. Kiedy już stała bezpiecznie na chodniku zabrała mu szal który wisiał mu bezwładnie na szyi, samej wiążąc go na swojej.
-Loki, tak długo cię nie widziałam, ostatni raz kiedy twój brat kazał ci się spotkać z ojcem, mam ci tyle do opowiedzenia, wiesz że przeszłam do kolejnego etapu - zaczęła coraz szybciej mówić
- Wiem, wiem...dlatego tu jestem, księżniczko
Coś mnie zakuło i podeszłe do nich.
-Kto to? - nie byłem pewny tego gościa 
 - Och Jack - blondynka zaśmiała się - To mój przyjaciel z dawnej szkoły, Loki. - nachyliła się koło mojego ucha, tak że poczułem śliczny zapach jej włosów, które pachniały lawendom i wyszeptała mi do ucha - Chociaż zawsze nazywaliśmy go kłamczuszek.. - parsknęła.
 - Ej, słyszałem! - zaśmiał się i zaczął ją łaskotać na co Elsa zaczęła się niepohamowanie śmiać. Nie zaprzeczę, poczułem się speszony, co oznaką był sporej wielkości rumieniec na policzkach i nosie. Ja rozumiem że starzy przyjaciele i tak dalej ale...kurcze i tak czuję zazdrość. A nie powinienem. 
 Po chwili blondynka odskocznia od niego patrząc w jego oczy z wyrzutem, mając na policzkach słodki rumieniec. Jak ja uwielbiam gdy się złości...
 - Oj nie patrz tak na mnie - pokazał jej język - W ramach przeprosin chętnie zabiorę cię na kawę. Skusisz się? - spojrzał w jej oczy. Zauważyłem, że gdy to zrobił, jego tęczówka dziwnie zabłyszczała na zielono. Dziwne..
 Elsa popatrzyła na niego jakby zobaczyła gwiazdę Hollywood i energicznie kiwnęła głową. 
 - Jak mogłabym ci odmówić.. - przygryzła delikatnie dolną wargę i chwyciła go pod rękę. No ej! To niesprawiedliwe! Jestem od niego dużo przystojniejszy, to przy mnie powinna się tak zachowywać!
 - Elsa! - chwyciłem jej ramię, na co blondynka spojrzała na mnie pytająco - My powinniśmy już wracać. Zaczyna robić się późno, a my będziemy jechać kilka godzin.. - próbowałem ją zniechęcić.
 - Jack, nie przesadzaj. Ja i Loki nie widzieliśmy się naprawdę długo, chcemy pobyć chwilę razem. - uśmiechnęła się lekko, na co mi zmiękło serce ale nie dałem za wygraną. 
 - No to chociaż mogę iść z wami? - wypaliłem bez zastanowienia. 
 - Chyba żartujesz. - parsknęła, ale gdy zobaczyła moją poważną minę przestała - Jack, weź się zastanów. Z Tobą mogę rozmawiać na co dzień, z nim mam okazję bardzo rzadko, daj mi z nim pobyć sam na sam. - stwierdziła
- Jesteś tego pewna - położyłem jej rękę na ramieniu
- Tak Jack, zawsze i wszędzie - uśmiechnęła się szeroko
- Nie jestem tego pewien, pamiętasz co było kilka miesięcy temu? - mruknąłem
- Na pewno - podskoczyła i cmoknęła mnie w policzek
Chwyciła dłoń ''kłamcy'' i ruszyli w dół ulicy.
- Nie czekajcie na nią, ja ją podwiozę - krzykną do nas, ona zachichotała? Nie jestem tym zadowolony.
- Dobra ludziska, zbieramy się, nic tu po nas - warknąłem od niechcenia i poszedłem w stronę autokaru tak wkurzony, że pewnie z uszu mi prawie dymi, aż inny wystraszeni torowali mi drogę.

Elsa:   
 Miło znów zobaczyć Lokiego. Był moim najlepszym przyjacielem. Spędzaliśmy każdą wspólną chwilę, mówiliśmy sobie wszystko. Może i czasami zachowuje się podejrzanie oraz czasami nie chce mi nic powiedzieć, ale to naprawdę dobry człowiek. Ufamy sobie. 
  Niedługo potem weszliśmy do kawiarni, nad którą znajdował się śliczny, oświetlony napis: ,,Muffin Cafe''. Kiedy znaleźliśmy się w środku, natychmiast w moje nozdrza uderzył mój ukochany zapach cynamonu, imbiru i wanilii. Można się przepłynąć. Z uśmiechem na ustach podeszłam je jednego ze stolików. Ozdoby z mandarynek i goździków oraz świeczki ładnie komponowała się z pomarańczowym wnętrzem tej kawiarni. Powoli usiadłam na bardzo wygodnej sofie i oparłam się  o mięciutkie poduszeczki w śliczne, pastelowe wzory i kolory. 
  Loki szybkim krokiem podszedł, usiadł na przeciwko i spoglądając na mnie z nutą pozbawienia. 
 - Co się tak rozmarzyłaś? - zaśmiał się patrząc mi w oczy. 
 - Wybrałeś cudowne miejsce Loki - oparłam się o swoją rękę patrząc w sufit zauroczona - Tu jest fantastycznie. Tak przyjemnie, miła atmosfera, zapachy...ach! - uniosłam wysoko ręce - Mogłabym tu zamieszkać! - zapiszczałam podekscytowana. 
 - Czyyyliii trafiłem w twój gust. Bardzo się z tego cieszę. - ukłonił się delikatnie, przez co cicho zachichotałam. 
 - Dzień dobry. Podać coś dla państwa? - koło nas stanęła wysoka, czarnoskóra dziewczyna, mająca pewnie około dwadzieścia sześć lat. Jej czarne włosy strzały we wszystkie strony, a równie ciemne oczy patrzyły na nas przyjaźnie.  Ubrana była w kremową sukienkę, a na niej czarny fartuszek z logiem tej kawiarenki.
 - Jasne. Dla mnie duże Latte, a dla tej ślicznotki Muffinka czekoladowa z nadzieniem malinowym i gorącą czekoladę z piankami. Wszystko na mój rachunek. - odpowiedział jej szybko Loki, nawet nie dopuszczając mnie do słowa.
 - Już się robi - zapisała zamówienie w swoim żółtym notesiku i z uśmiechem na twarzy odeszła w stronę kuchni.
  Spojrzałam na Lokiego wielkimi oczami.
 - Muffina i gorąca czekolada? Mój ukochany deser! Bardzo ci dziękuję! Ale...przecież nie musiałeś za to płacić, mam swoje pieniądze...
- Ci, lepiej opowiedz mi co u ciebie, tak długo się nie widzieliśmy, chce spędzić z tobą miło czas - uśmiechną się podejrzanie
- A to nie jest pretekst do porozmawiania o twoim bracie i innych sprawach otaczających twoja rodzinę? - zaskakująco łatwo przychodziła mi rozmowa z nimi o jego życiu
Trudniej powiedzieć to o mnie, zwłaszcza teraz po tych wszystkich wydarzeniach.
Patrzyłam na niego, dalej nie dowierzałam że tak dumny oraz majestatyczny człowiek mógł tyle przejść. Wyglądał jak antyczne rzeźby piękne, zimne, ale także kruche od środka. Nawet skazy wydawaną się jakby były zaplanowane i ukazywały jeszcze większe bóstwo niż już jest.
- Czy już straciłem swój dar ukrywania się za maską oziębłego gbura?  - podniósł jedną brew do góry
- Nie, ale ja cię za dobrze znam po prostu - wzruszyłam ramionami - A wiec powiesz mi o co chodzi?
- Chodzi o to że ojciec chce żebym przestał trenować - spuścił wzrok ze smutkiem
- Jak to, przecież jesteś najlepszym ze swojego rocznika a także z kraju - byłam zaskoczona
- On mówi żebym sobie w końcu odpuścił i dał miejsce lepszym i młodszym
- Przecież łyżwy to twoje życie! - zbyt emocjonalnie do tego chyba pochodzę
- Od kiedy Thor uratował mecz i wygrał ze swoją beznadziejną drużną, ojciec jest zapatrzony w swojego syna i hokeja - w jego głosie słychać było smutek, żal, ale także zawiść związana z poczuciem odrzucenia

- I co teraz zrobisz, będziesz walczył za wszelką cenę jak zawsze....prawda? - pochyliłam się nie co by usłyszeć potwierdzenie
- Nie tym razem moja Królowo Lodu, postanowiłem przekazać komuś moją wiedze - uśmiechną się zadziornie
Czasem zastanawiam się czy on nie minął się z powołaniem, i nie powinien zostać aktorem, bo przechodzi z taką płynną emocjonalną skrajność w drugą.
- Komu? - z zaciekawieniem patrzyłam na niego
- Tobie - jego twarz się rozjaśniła jeszcze bardziej
Zatkało mnie, trzymany przeze mnie kubek, który przed chwilą przyniosła kelnerka oziębił się nieznacznie.
- Och, to bardzo miło z twojej strony, ale ja mam już trenerkę - nie wiedziałam co powiedzieć więcej
- Oj, ja wiem, a także że twój partner zostawił  Cię na lodzie - zachichotał z własnej gry słów - A także za niedługo ona cię też opuści z powodu że jest opłacana przez szkołę - spłętował to położeniem swojej dłoni a mojej - Chyba pora wracać nie sądzisz? - nawet nie zauważałam jak zjadłam i wypiłam swój pyszny deser, przy nim czas tak szybko mija, a nawet tego się nie dostrzega - Czy przyjmiesz ten zaszczyt i zgodzisz się bym mógł Cię odwieść?
Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć na jedno pytanie już było drugie, a jeszcze ta sprawa z treningami.
- Loki, czyli ty byś chciał mnie trenować? A co z partnerem którego nie mam?
On tylko skiną głową, pisząc coś na telefonie.
- Chodźmy, wszystko się wyjaśni swoim czasie, teraz czeka na nas samolot który odwiezie Cię do twojego *sted på jorden


* sted på jorden -miejsce na ziemi po norwesku