niedziela, 15 lipca 2018

Rozdział 20 Podróż z przeszłością



  - To niesamowite, że posiadasz własny odrzutowiec - Elsa nie mogła wyjść z zachwytu
  - To chyba normalne dla syna Odyna, największego biznesmena i multimiliardera - westchnął
  - Nawet kazał mi go kupić, wiesz te wszystkie dramy rodzinne - przewrócił oczami
Stali przed samolotem i przez moment tak patrzyli, aż mężczyzna chwycił dziewczynę za rękę do wejścia. Przywitał ich pilot, życząc im miłego lotu. Blondynka usiadła w fotelu, który był tak przyjemny że czuła się jak na chmurce. Trzeba tylko wspomnieć, już wtedy lecieli w chmurach.
  Z głośników mieszczących się w ścianach płynęła cicha, delikatna muzyka, dodająca nastroju, jednak nie zapobiegła chwilowej, niezręcznej ciszy, która zapanowała między nimi. Loki patrząc zamyślony za okno, chwycił kieliszek wypełniony szampanem i wypił jeden, mały łyk, delektując się jego smakiem.
  - Myślałam, że nie przepadasz za alkoholem - wyksztusiła w końcu dziewczyna, gratulując sobie tego sukcesu.
  - KIEDYŚ go nie znosiłem, teraz...cóż, powiedzmy że staram się go nie nadużywać.. - puścił do niej oczko.
  - Jesteś niemożliwy, tyle czasu minęło a ty tak bardzo się zmieniłeś.. - zgarnęła z czoła niesforny kosmyk - Jednak widzę w tobie wciąż mojego najlepszego przyjaciela z dawnych lat.. - jej policzki pokrył bardzo delikatny rumieniec.
  - W sumie a propos minionego czasu.. - machnął palcem jakby odkrył coś niesamowitego - To ja już opowiadałem jak to wszystko wyglądało u mnie. Teraz twoja kolej. Co wydarzyło się przez ten czas? - odłożył kieliszek i oparł się łokciami o kolana.
   Elsa poczuła przypływ paniki. Jakoś nie uśmiechało się jej opowiadać o tych wszystkich wydarzeniach z przed paru miesięcy...
  - A wiesz..! - wybuchła nagle śmiejąc się nerwowo - Muszę przyznać że wydarzyło się wiele fajn...
  - Kłamiesz..- przerwał jej - Widzę to wyraźnie..- powiedział to tak, że jego twarz nie zmieniła swojego wyrazu nawet na sekundę.
  - J-ja..? - przełknęła ślinę. Zorientowała się że nie ma szans na wybrnięcie z tej sytuacji - No dooobraa, może czasami zdarzały się złe sytuła...
  - Kłamiesz.. - znów kamienna twarz
  - No ale czasami było całkiem dobrz.. - miała ochotę zacząć obgryzać paznokcie
  - Kłamiesz.. - westchnął jakby z nudów i przybliżył się lekko do jej twarzy tak, że widziała prawie tylko jego szmaragdowe oczy - Dla odmiany powiedz prawdę.. - zauważyła jak tęczówki Lokiego zaczynają świecić w odcieniu chłodnej zieleni - Mów..co się wydarzyło..- patrzył na nią uważnie.
   W tej chwili już zdała sobie sprawę, że nie ma z nim szans. Sam chłopak jest mistrzem w opowiadaniu kłamstw, ale również w ich wykrywaniu.
 Westchnęła przeciągle i zacisnęła knykcie.
   - Odkąd...przeprowadziliśmy się do Stanów, wszystko szło dobrze. Rodzice mieli dobrą pracę, ja i Anka poznaliśmy świetnych przyjaciół... - mówiła to próbując uniknąć jego wzroku, jednak gdy już go napotkała, nie potrafiła się z niego wydostać - Aż do tego dnia... - poczuła uścisk w sercu na samą myśl - Straciłam ich...Zginęli.. - po jej policzkach zaczęły płynąć łzy - Nie ma już ich - opuściła głowę - Zostałam sama - próbowała zetrzeć kroplę z kącika oka, która między czasie zmieniła się w mały kryształek lodu - To spowodowało...- nie mogła się przełamać by, zacząć o tym rozmawiać tak bardzo otwarcie jak z nim, Lokim, który ma w sobie coś co sprawia że choćby nie wiadomo jakby się człowiek starał, nie potrafi skłamać.
   - Spokojnie - wstał i podszedł do Elsy, wyciągając do niej rękę w geście prośby o wstanie. Dziewczyna była zaskoczona jak po chwili została zamknięta w jego objęciach - Nie musisz mówić ...
   - I tak będziesz wiedzieć - dokończyła z cieniem uśmiechu
   - No wiesz, magia jest nieodłączną częścią mnie - kącik jego ust uniósł się figlarnie
        Uniósł dłoń, a z palców ulotniła się zielona smuga światła, która zamieniła się w jedwabną chusteczkę z fantazyjnymi wzorami. Przyłożył jej fragment do twarzy dziewczyny, wycierając jej mokre policzki. Każda kropla zamieniała się na materiale, w piękny błękitny kwiat uzupełniając haft.
   - Ślicznie ją ozdobiłaś.. - szepnął chichocząc, na co dziewczyna uspokoiła się i również się zaśmiała. Loki wykorzystał to i skupił się, zaglądając w jej umysł. Widział to jakby zielona mgła powoli rozprzestrzeniała się w coraz dalsze korytarze. Szkoła...przyjaciele...deskorolka...łyżwy...nagle krzyk, i CIACH, szybkie acz bolesne nacięcie. Kolejne i następne, błysk ostrza, szloch, krew, cień, znów błysk i CIACH, płacz i ból, który chłopak poczuł na własnej skórze, aż jęknął zaciskając zęby i złapał się za nadgarstek, który zaczął dziwnie pulsować. Chyba trochę przesadził...
   - Loki? - na dźwięk tego głosu zielona mgła natychmiast zniknęła, a mężczyzna drgnął, jakby nagle wyszedł z głębokiego transu.
   - Loki, wszystko dobrze? - dziewczyna delikatnie położyła rękę na jego ramieniu. Oczy chłopaka nagle się otworzyły, a ten, zanim Elsa zdążyła się zorientować, złapał jej ramię i podciągnął rękaw bluzki i ujrzał wiele charakterystycznych blizn, na co przed jego oczami natychmiast błysnęły wszystkie obrazy, które widział i czuł. Aż cały zbladł i próbując nie wybuchnąć wysyczał:
   - C-co...co to jest? - warknął przez zaciśnięte zęby.
   - Ty wiesz co to! Widziałeś wszystko, nie musze się tobie tłumaczyć, ty zawsze i tak się dowiesz - najpierw krzyczała, a z kolejnym następnym słowem była coraz cichsza, aż tylko popatrzyła na niego ze zmęczeniem i bólem. Wtuliła się w mężczyznę, chowając głowę w jego tors.
   - Jakbyś mi wszystko mówiła to nie musiałbym interweniować - El tylko przewróciła oczami - Kim jest Jack? To ten który nie chciał Cię ze mną zostawić? - dopytywał się bo wiedział że ten chłopak kryje w sobie tajemnice...
   - Jack jest moim przyjacielem i był przy mnie przez tez cały czas, dlatego był niepewny naszego spotkania - zachichotała
   - Tia... - uśmiechną się porozumiewawczo.
         Jakiś czas potem, konkretnie po około dwóch godzinach, samolot wreszcie wylądował, a Elsa zaczerpnęła pełną piersią świeżego powietrza, a jej nogi w końcu dotknęły twardego gruntu. Loki zaprowadził ją do swojej, jak sam to ujął, mini rezydencji, jednak dla Elsy była to wielka villa z oświetlanym basenem i dużym ogrodem.
   - Tiaa, jeszcze tylko Pawi tu brakuje.. - ledwo to powiedziała, a już musiała uchylić głowę, nad którą przeleciał dorosły samiec tegoż gatunku, charakterystycznie skrzecząc, po czym stanął na ziemi i rozłożył swój śliczny, kolorowy ogon. Elsa, która uświadomiła sobie dopiero po sekundzie, że jednak nie dostała zawału, spostrzegła, że tych ptaków jest tu więcej.
   - No, twój ojciec nie próżnuje... - zachichotała, trącając chłopaka przyjacielsko w ramię.
   - Wiem, ale cóż miałem poradzić? Nie chciałem tych luksów, ale cytując jego słowa: ,,Mój syn ma pokazywać moją potęgę również w innych krajach, nie będzie mieszkał w jakimś zwykłym miejscu pełnego zwykłych ludzi'' - powiedział przedrzeźniając jego głos i zrobił palcami cudzysłów w powietrzu.
   - Ach, mój ty biedaku.. - dziewczyna parsknęła cichym śmiechem.
   - Może chcesz wejść na moment? Jest pierwsza w nocy, a ty jesteś zmęczona, możesz się przespać, a rano wrócisz do...czekaj to był.. - postukał się palcem po brodzie.
   - Internat - dopowiedziała blondynka, żeby oszczędzić mu tego skomplikowanego procesu, jakim jest myślenie.
   - A właśnie, internat. Więc, co ty na to? - uśmiechnął się zachęcająco w jej stronę.
   - Przyznam, propozycja niezwykle kusząca, jednak muszę ci niestety odmówić. Faktem jest, że drzwiami do środka nie wejdę, w końcu zabiliby mnie za to o której wróciłam, ale znasz mnie, mam swoje sposoby - wyprostowała się dumnie.
   - Kanalizacją przejdziesz? - uniósł brew lekko rozbawiony.
   - Ha ha ha - pokazała mu język i potarła szybko ramiona bo poczuła jak muska je zimny wiatr - Bardzo zabawne.. - jej ciało drgnęło mimo woli.
   - Czyżby naszej Królowej Lodu było zimno? - uśmiechnął się i nie czekając na odpowiedź, zarzucił dziewczynie na ramiona swój elegancki, czarny płaszcz.
   - Och, dziękuję, nie trzeba było - zarumieniła się, chciała go oddać, ale powstrzymał ją kładąc ręce na jej ramionach
   - Uznaj ten płaszcz za prezent który będzie symbolizował naszą przyszłą współpracę - uśmiechną się tajemniczo
   - Jeszcze nie podjęłam decyzji, wiesz o tym
   - Ja wiem, że tego byś chciała i mi to wystarczy - podniósł zadziornie prawy kącik ust
   - Ach, Loki, Loki, czy wszystkim dziewczyną tak czarujesz? - podniosła brwi do góry
   - Nie! - podniósł ręce w geście obrony - tylko tym najlepszym, a ty jesteś najlepsza z nich wszystkich - wyszczerzył się
   - Ach tak? - wzięła się pod boki 
   - No tak, zobacz, nie mogę się od ciebie oderwać nawet, kiedy powinienem mówić byś ruszała - zrobił w tym momencie cudzysłów -,, Domu,,
   - Więc idę - stanęła na palcach by pocałować go w policzek - Do zobaczenia Lokes - stał tak, aż zorientował się że już jest daleko
Szepnął "Do zobaczenia śnieżynko" które za sprawą wiatru i magii, po chwili słowa były przy uchu dziewczyny otulając ją przyjemną barwą jego głosu.
     Za rogiem był przystanek autobusowy, na którym El musiała czekać pół godziny, bo oczywiście komunikacja nocna musi jeździć tak rzadko jak Julek rzuca dobrymi żartami. Kiedy już  szanownie przyjechał i tak z dziesięcio minutowym opóźnieniem, od razu weszła i opadła na fotel, opierając głowę o szybę, próbując nie zwracać uwagi na dwóch pijaczków siedzących na przodzie i ich dyskusje na temat niesprawiedliwości tego kraju. Senność powoli zasłaniała jej rzeczywistość, ale nie trwało to długo bo nagle ją szarpnęło do przodu. Kierowca wyszedł i poinformował że nikt już dalej nie pojedzie bo autobus się zepsuł. Nie mogąc nic innego zrobić, Elsa ruszała chodnikiem. Było ciemno, latarnie dawały słabe światło. Starała się dotrzeć do celu jak najszybciej.
     Kiedy stanęła przed budynkiem czekało ją kolejne wyzwanie. Nie mogła wejść głównym wejściem, miałaby przez to niezłe kłopoty. Jednak szybko postanowiła wcielić w życie swój plan. Poszła na tyły budynku, gdzie znajdowały się okna oraz balkony. W tej części mieściły się pokoje uczniów. Na szczęście całe te ściany były ozdobione wypukłymi fragmentami, co dla Elsy było zbawieniem, bo mogła użyć tego niczym drabiny. Spojrzała na swoje okno, znajdujące się na trzecim piętrze i podeszła do ozdóbek, po czym wskoczyła na ścianę, mocno się ich chwytając. Przechodziła to na nie, to na czyjeś balkony.
    - Nikt nie zaprzeczy, Spiderman byłby ze mnie zacny - pomyślała z dumom i po chwili przeskoczyła przez barierkę swojego balkonu by następnie wejść przez szklane drzwi do swojego pokoju, który skąpany był w całkowitym mroku, jedynie troszkę rozjaśnionym przez światło księżyca, jednak i tak nie było prawie nic widać.
    - Jest za pięć trzecia, coś ty kurwa z nim robiła tak długo? Zdążyliśmy przyjechać dwie godzinny temu największym gratem jaki widziałem, a na pewno ,,Pan Stary Przyjaciel,, ma najlepsze samochody - nagle w pomieszczeniu zapaliły się ozdobne lamki, na łóżku siedział Jack, który mówił z prędkością karabinu maszynowego - Co tam w ogóle razem robiliście? - dziewczyna aż zesztywniała widząc go
    - Powiesz coś czy będziesz się na mnie patrzyła? Wiesz sprzyja mi to, ale nie chcę się martwić o ciebie - patrzył na nią z wyczekiwaniem
    - Tak dobrze nam się rozmawiało że nie zauważyliśmy jak ten czas szybko leci i zanim się zorientowałam, już lecieliśmy tu, no i jeszcze ten cholerny autobus się zepsuł i musiałam iść trzy kilometry, no oraz ta ściana - chłopak otworzył szeroko oczy przy okazji także usta
    - Chcesz mi powiedzieć że leciałaś samolotem, a później szłaś w tych egipskich ciemnościach do internatu, czy ten twój przyjaciel jest tak nieodpowiedzialny by puszczać Cię samą w nocy? - złapał się za głowę
    - Nie! - od razu zaprzeczyła, zamknęła szklane drzwi, siadając na skraju materaca, odwróciła się do niego. Opierał się o ścianę, głowa mu leciała na bok ze zmęczenia - Zaproponował mi nocleg u siebie, ale odmówiłam, wolałam być tu - wskazała na niego palcem
Te wytłumaczenie nie za bardzo mu pasowało, ale jego uwagę przykuło coś innego - Co to za płaszczy? - El dopiero ogarnęła to, że dalej jest w prezencie od Trikstera.
   - A, to? - dotknęła miękkiego kołnierzyka - Nic takiego - uśmiechnęła się delikatnie
Jack nagle zeskoczył z posłania podnosząc dziewczynę w swoje ramiona.
   - Najważniejsze że nic ci się nie stało - drażnił go zapach męskich perfum, które ukrywały skutecznie jej śliczny i nęcący - Musiał dawać ci akurat ten, co miał na sobie - w sposób jaki to powiedział spowodowało że mimowolnie zachichotała.
   - Może - wystawiła mu język, odkładając kurtkę na wieszak - Jestem okropnie zmęczona, jakbyś mógł nie robić mi więcej wyrzutów i położyłbyś się koło mnie
     Leżeli koło siebie. Jack czuł jak Elsa zasypia i jak jej sen go wzywa.      


        *~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
     No, kolejny rozdział, po długiej przerwie, ale chyba rekompensuje wam to jego długość, do bo HELOŁ, ma on 2031 słów, chyba pobiłyśmy rekord *^*  Oby się was spodobał ^^.  Pisałyśmy go przez 2 tygodnie, Hania była u mnie wtedy, a teraz jest już w drodze do siebie. Dzięki za miło spędzony czas ^^ Życzę wam wszystkim udanych wakacji, oby jak najdłuższych! <3 ~ Marti

niedziela, 25 marca 2018

Rozdział 19 Stary, dobry kłamca

Jack:
Wpatrywałem się w jej piękne, błękitne oczy. Uchyliłem usta, przybliżając się do niej. Policzki blondynki zaczerwieniały. Już miałem zadecydować o losach El. Miała dostać ode mnie wielki dar. Dziewczyna przymyka powieki, czekając na to co ma nastąpić. Zastanawiałem się czasami jak mogło to wyglądać.Teraz jest to prawdą.
-Jack, Elsa? - Nagle usłyszeliśmy głos Astrid, oboje spojrzeliśmy w jej stronę. Trzymała puszkę napoju gazowanego i batonik w rękach, a jej twarz wyrażała szok oraz zdumienie.
Poczułem jak Śnieżka opiera głowę o moje ramie zaczynając chichotać, ja nie mogłem zrobić nic innego tylko objąć ją, wtórując głośnym śmiechem.
Wstaliśmy, popatrzyliśmy po sobie ruszając do reszty naszych przyjaciół.
 ~~~~
Zaczynało być niezręcznie. Za każdym razem kiedy stałem przy Elsie, widziałem te spojrzenia moich znajomych. Na tym się nie kończyło były też żarty i docinki. 
- Możecie się w końcu zamknąć? - warknąłem do chłopaków. Szliśmy właśnie do autokaru, niosąc swoje bagaże, a te głupki chichrały się za moimi plecami.
- Elsa i Jack mają się ku sobie, zakochana para... - śpiewali razem po cichu i wybuchali śmiechem. Przewróciłem oczami. Co za głąby...
 - Hej Jaaack - Julek objął mnie ramieniem - Tak z chłopakami pomyśleliśmy, może załatwić ci na urodziny prezerwatywy, na pewno ci się przydadzą.. - wybuchł śmiechem razem z resztą.
 - Możecie się zamknąć do cholery!? - warknąłem na nich - Co wyście sobie ubzdurali!? Ja i Elsa? Prędzej Anka będzie z Hansem.. - spojrzałem na nich z politowaniem.
 - Ej, nie przeginaj - wysyczał Kriss - Po moim trupie!
- Więc się zamknij - pokazałem do niego palcem
Spojrzałem na dziewczyny które szeptały coś pomiędzy sobą. Mój wzrok napotkał jej, uśmiechnąłem się, a ona spłonęła rumieńcem spuszczając głowę, zagarniając kosmyk za ucho. Jest to genialne uczucie kiedy wiem, że tak mały gest sprawia jej przyjemność.
- Elsa! - głośny męski krzyk rozległ dobiegł do mnie
Automatycznie spojrzałem w tamtą stronę. W naszym kierunku zmierzał młody mężczyzna, nie wiele starszy ode mnie, elegancko ubrany. Podszedł do mojej niedoszłej dziewczyny i rozłożył ręce w geście przywitania. Blondynka rzuciła mu się na szyję, obiją ją w pasie i zakręcili się kilka razy. Kiedy już stała bezpiecznie na chodniku zabrała mu szal który wisiał mu bezwładnie na szyi, samej wiążąc go na swojej.
-Loki, tak długo cię nie widziałam, ostatni raz kiedy twój brat kazał ci się spotkać z ojcem, mam ci tyle do opowiedzenia, wiesz że przeszłam do kolejnego etapu - zaczęła coraz szybciej mówić
- Wiem, wiem...dlatego tu jestem, księżniczko
Coś mnie zakuło i podeszłe do nich.
-Kto to? - nie byłem pewny tego gościa 
 - Och Jack - blondynka zaśmiała się - To mój przyjaciel z dawnej szkoły, Loki. - nachyliła się koło mojego ucha, tak że poczułem śliczny zapach jej włosów, które pachniały lawendom i wyszeptała mi do ucha - Chociaż zawsze nazywaliśmy go kłamczuszek.. - parsknęła.
 - Ej, słyszałem! - zaśmiał się i zaczął ją łaskotać na co Elsa zaczęła się niepohamowanie śmiać. Nie zaprzeczę, poczułem się speszony, co oznaką był sporej wielkości rumieniec na policzkach i nosie. Ja rozumiem że starzy przyjaciele i tak dalej ale...kurcze i tak czuję zazdrość. A nie powinienem. 
 Po chwili blondynka odskocznia od niego patrząc w jego oczy z wyrzutem, mając na policzkach słodki rumieniec. Jak ja uwielbiam gdy się złości...
 - Oj nie patrz tak na mnie - pokazał jej język - W ramach przeprosin chętnie zabiorę cię na kawę. Skusisz się? - spojrzał w jej oczy. Zauważyłem, że gdy to zrobił, jego tęczówka dziwnie zabłyszczała na zielono. Dziwne..
 Elsa popatrzyła na niego jakby zobaczyła gwiazdę Hollywood i energicznie kiwnęła głową. 
 - Jak mogłabym ci odmówić.. - przygryzła delikatnie dolną wargę i chwyciła go pod rękę. No ej! To niesprawiedliwe! Jestem od niego dużo przystojniejszy, to przy mnie powinna się tak zachowywać!
 - Elsa! - chwyciłem jej ramię, na co blondynka spojrzała na mnie pytająco - My powinniśmy już wracać. Zaczyna robić się późno, a my będziemy jechać kilka godzin.. - próbowałem ją zniechęcić.
 - Jack, nie przesadzaj. Ja i Loki nie widzieliśmy się naprawdę długo, chcemy pobyć chwilę razem. - uśmiechnęła się lekko, na co mi zmiękło serce ale nie dałem za wygraną. 
 - No to chociaż mogę iść z wami? - wypaliłem bez zastanowienia. 
 - Chyba żartujesz. - parsknęła, ale gdy zobaczyła moją poważną minę przestała - Jack, weź się zastanów. Z Tobą mogę rozmawiać na co dzień, z nim mam okazję bardzo rzadko, daj mi z nim pobyć sam na sam. - stwierdziła
- Jesteś tego pewna - położyłem jej rękę na ramieniu
- Tak Jack, zawsze i wszędzie - uśmiechnęła się szeroko
- Nie jestem tego pewien, pamiętasz co było kilka miesięcy temu? - mruknąłem
- Na pewno - podskoczyła i cmoknęła mnie w policzek
Chwyciła dłoń ''kłamcy'' i ruszyli w dół ulicy.
- Nie czekajcie na nią, ja ją podwiozę - krzykną do nas, ona zachichotała? Nie jestem tym zadowolony.
- Dobra ludziska, zbieramy się, nic tu po nas - warknąłem od niechcenia i poszedłem w stronę autokaru tak wkurzony, że pewnie z uszu mi prawie dymi, aż inny wystraszeni torowali mi drogę.

Elsa:   
 Miło znów zobaczyć Lokiego. Był moim najlepszym przyjacielem. Spędzaliśmy każdą wspólną chwilę, mówiliśmy sobie wszystko. Może i czasami zachowuje się podejrzanie oraz czasami nie chce mi nic powiedzieć, ale to naprawdę dobry człowiek. Ufamy sobie. 
  Niedługo potem weszliśmy do kawiarni, nad którą znajdował się śliczny, oświetlony napis: ,,Muffin Cafe''. Kiedy znaleźliśmy się w środku, natychmiast w moje nozdrza uderzył mój ukochany zapach cynamonu, imbiru i wanilii. Można się przepłynąć. Z uśmiechem na ustach podeszłam je jednego ze stolików. Ozdoby z mandarynek i goździków oraz świeczki ładnie komponowała się z pomarańczowym wnętrzem tej kawiarni. Powoli usiadłam na bardzo wygodnej sofie i oparłam się  o mięciutkie poduszeczki w śliczne, pastelowe wzory i kolory. 
  Loki szybkim krokiem podszedł, usiadł na przeciwko i spoglądając na mnie z nutą pozbawienia. 
 - Co się tak rozmarzyłaś? - zaśmiał się patrząc mi w oczy. 
 - Wybrałeś cudowne miejsce Loki - oparłam się o swoją rękę patrząc w sufit zauroczona - Tu jest fantastycznie. Tak przyjemnie, miła atmosfera, zapachy...ach! - uniosłam wysoko ręce - Mogłabym tu zamieszkać! - zapiszczałam podekscytowana. 
 - Czyyyliii trafiłem w twój gust. Bardzo się z tego cieszę. - ukłonił się delikatnie, przez co cicho zachichotałam. 
 - Dzień dobry. Podać coś dla państwa? - koło nas stanęła wysoka, czarnoskóra dziewczyna, mająca pewnie około dwadzieścia sześć lat. Jej czarne włosy strzały we wszystkie strony, a równie ciemne oczy patrzyły na nas przyjaźnie.  Ubrana była w kremową sukienkę, a na niej czarny fartuszek z logiem tej kawiarenki.
 - Jasne. Dla mnie duże Latte, a dla tej ślicznotki Muffinka czekoladowa z nadzieniem malinowym i gorącą czekoladę z piankami. Wszystko na mój rachunek. - odpowiedział jej szybko Loki, nawet nie dopuszczając mnie do słowa.
 - Już się robi - zapisała zamówienie w swoim żółtym notesiku i z uśmiechem na twarzy odeszła w stronę kuchni.
  Spojrzałam na Lokiego wielkimi oczami.
 - Muffina i gorąca czekolada? Mój ukochany deser! Bardzo ci dziękuję! Ale...przecież nie musiałeś za to płacić, mam swoje pieniądze...
- Ci, lepiej opowiedz mi co u ciebie, tak długo się nie widzieliśmy, chce spędzić z tobą miło czas - uśmiechną się podejrzanie
- A to nie jest pretekst do porozmawiania o twoim bracie i innych sprawach otaczających twoja rodzinę? - zaskakująco łatwo przychodziła mi rozmowa z nimi o jego życiu
Trudniej powiedzieć to o mnie, zwłaszcza teraz po tych wszystkich wydarzeniach.
Patrzyłam na niego, dalej nie dowierzałam że tak dumny oraz majestatyczny człowiek mógł tyle przejść. Wyglądał jak antyczne rzeźby piękne, zimne, ale także kruche od środka. Nawet skazy wydawaną się jakby były zaplanowane i ukazywały jeszcze większe bóstwo niż już jest.
- Czy już straciłem swój dar ukrywania się za maską oziębłego gbura?  - podniósł jedną brew do góry
- Nie, ale ja cię za dobrze znam po prostu - wzruszyłam ramionami - A wiec powiesz mi o co chodzi?
- Chodzi o to że ojciec chce żebym przestał trenować - spuścił wzrok ze smutkiem
- Jak to, przecież jesteś najlepszym ze swojego rocznika a także z kraju - byłam zaskoczona
- On mówi żebym sobie w końcu odpuścił i dał miejsce lepszym i młodszym
- Przecież łyżwy to twoje życie! - zbyt emocjonalnie do tego chyba pochodzę
- Od kiedy Thor uratował mecz i wygrał ze swoją beznadziejną drużną, ojciec jest zapatrzony w swojego syna i hokeja - w jego głosie słychać było smutek, żal, ale także zawiść związana z poczuciem odrzucenia

- I co teraz zrobisz, będziesz walczył za wszelką cenę jak zawsze....prawda? - pochyliłam się nie co by usłyszeć potwierdzenie
- Nie tym razem moja Królowo Lodu, postanowiłem przekazać komuś moją wiedze - uśmiechną się zadziornie
Czasem zastanawiam się czy on nie minął się z powołaniem, i nie powinien zostać aktorem, bo przechodzi z taką płynną emocjonalną skrajność w drugą.
- Komu? - z zaciekawieniem patrzyłam na niego
- Tobie - jego twarz się rozjaśniła jeszcze bardziej
Zatkało mnie, trzymany przeze mnie kubek, który przed chwilą przyniosła kelnerka oziębił się nieznacznie.
- Och, to bardzo miło z twojej strony, ale ja mam już trenerkę - nie wiedziałam co powiedzieć więcej
- Oj, ja wiem, a także że twój partner zostawił  Cię na lodzie - zachichotał z własnej gry słów - A także za niedługo ona cię też opuści z powodu że jest opłacana przez szkołę - spłętował to położeniem swojej dłoni a mojej - Chyba pora wracać nie sądzisz? - nawet nie zauważałam jak zjadłam i wypiłam swój pyszny deser, przy nim czas tak szybko mija, a nawet tego się nie dostrzega - Czy przyjmiesz ten zaszczyt i zgodzisz się bym mógł Cię odwieść?
Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć na jedno pytanie już było drugie, a jeszcze ta sprawa z treningami.
- Loki, czyli ty byś chciał mnie trenować? A co z partnerem którego nie mam?
On tylko skiną głową, pisząc coś na telefonie.
- Chodźmy, wszystko się wyjaśni swoim czasie, teraz czeka na nas samolot który odwiezie Cię do twojego *sted på jorden


* sted på jorden -miejsce na ziemi po norwesku