czwartek, 5 maja 2016

Rozdział 15 Króliczek....że co ?

Elsa:
 - Zwoli! Proszę! - jęczałam
Biegliśmy przez główny korytarz szkolny. Zostałam chwycona za rękę z powodu ciągłego wpadania na różnych ludzi.
 - Nie możemy tego przegapić - krzyknęła blondynka, jej czarna spódniczka podskakiwała za każdym razem gdy się odwracała
 - Ale to nic nadzwyczajnego że Merida wykorzystuje Flynna jako żywej tarczy - wzruszyłam ramionami
 - Nie tym razem - uśmiechnęła się słodko, uniosłam brwi ku górze
 - Dziś Merida założyła się z Czkawką - pisnęła, przegryzając dolną wargę i unosząc zaciśnięte piąstki do klatki piersiowej

 - To nie wróży nic dobrego - stwierdziłam, przyśpieszając
Rudowłosa dziewczyna często rywalizuje z różnymi osobami. Zazwyczaj wygrywa, wybierając takie osoby które nie mają szans. Tym razem wybrała sobie trudnego rywala. Czkawka jako jeden z nielicznych uczniów jest niepełnosprawny i do tego diabelsko uparty, tak samo jak Mer.
Astrid popchnęła jedno skrzydło czerwonych drzwi. Ujrzałam tam wysoką na dwadzieścia pięć metrów ścianę spinaczkową. Na dole stała grupka osób, podążaliśmy do nich. Znalazłam tam Jacka, który ze skrzyżowanymi rękami na piersiach, śmiał się pod nosem. Nie rozumiałam, dlaczego. Spojrzał na mnie z ukosa, pokazując palcem szczyt. Siedział tam Flynn, na głowie miał założone królicze uszy.
 - A więc tak...! - zaczęła głośno ruda, idąc długimi krokami wzdłuż ściany
 - Dziś zagramy w ''zdobądź króliczka''- wyszczerzyła się stając wyprostowana z rękami ułożonymi za plecami, tak jak żołnierz.
 - Zasady są proste, trzeba jak najszybciej dotrzeć na górę i bezpiecznie sprowadzić królika na dół
- dołączył się brunet, pokazał skinieniem głowy na chłopaka u góry, śmiejąc się z ostatnich słów swojej wypowiedzi.
                                                                       ***
Co się okazało, Czkawka wygrał. Sprowadził "zdobycz" bezpiecznie na ziemię, no prawie. Flynn nabawił się przez niego lęku wysokości. Foch Meridy, trwał ponad tydzień i za każdym razem kiedy widziała bruneta przyklejała mu przeżutą już przez nią, gumę do żucia na czoło.
                                                                      ***
 - To już jutro....- krzątałam się po całym pokoju szukając rzeczy o których mogłam zapomnieć.
 - Rozumiesz to Jack?- popatrzyłam na niego znacząco z skrzyżowanymi rękami. On tylko zerkną na mnie zmęczonym wzrokiem i szybkim ruchem złapał mnie za ramię i pociągnął w dół, sugerując bym usiadła koło niego na łóżku.
 - Rozumiem, tylko zastanawiam się po co ci tyle rzeczy i tyle robienia z tego problemów- wskazał na walizkę wypchaną po same brzegi, plecak i torbę. Przyznałam mu rację trochę tego było za dużo ale, tylko trochę.
Westchnęłam. Przetarłam dłonią twarz i popatrzyłam na zegarek stojący na toaletce i od razu opadłam plecami o materac. Zamknęłam oczy. Poczułam jak chłopak się przytula do mojego boku obejmując mnie lewą ręką. W pokoju była tylko nasza dwójka, wszyscy wrócili do siebie tłumacząc się że jest późna pora. Mieli rację, dobijała dwudziesta trzecia, a autobus mieliśmy o piątej rano. Szturchnęłam białowłosego.
 - Jack zwieraj się, musimy się wyspać, ja muszę się wyspać - wyrwałam się z nagłego stanu błogości
 - Ale, mi jest tu dobrze - wymruczał i jeszcze bardziej zanurzył nos w mój bok             

 - Jack- powiedziałam stanowczo
 - No już, już nie złość się piękna - poprawił ramiączko mojej koszulki i delikatnie musnął ustami moją szyję.
Przeszedł mnie dziwny dreszcz. Takie dziwne uczucie.
Nie zdążyłam nawet zareagować, a on już mówił mi dobranoc, przy drzwiach by po chwili za nimi znikną.
 Ach, jak ten czas szybko leci. O wiele za szybko. Już jutro ja i całą ekipa jedziemy do Nowego Yorku. Oni martwić się nie muszą, ale ja tak. Całe lata na to czekałam. Dostałam się w końcu do między krajowych mistrzostw, Boże, serce nie przestaje walić mi jak młot. No cóż, jakoś to przetrwam. Będę się starać z całych sił. Taa, tylko jest jedno ,,ale,,. Martwi mnie.......no wiecie Jessica. Boże kochany, wy wiecie kto to jest!? To diablica! Od zawsze patrzyła na mnie z wyższością, a kiedy wygrałam zawody, zrzucając ją na 2 miejsce...Jezu, od tego czasu nie daje mi żyć. Wiecznie próbuje wpędzić mnie w kłopoty, robi wszystko, żebym zawsze była tą gorszą, żeby mnie pogrążyć i żebym zawsze przegrywała. Krótko mówiąc: Uwzieła się na mnie! 
 No ale...może nie będzie tak złe? Będę starała się wygrać, o dostaniu się do mistrzostw marzyłam całe życie. Nie mogę się poddać.
 Ok, teraz czas spać. Jutro czeka nas ciężka podróż, a kiedy nadejdzie czas występu, muszę być zwarta i wypoczęta. Pozostaje mieć tylko nadzieję.


...................................
Tak, wiemy, że rozdział krótki i pojawił się baaaaaaaaardzo późno, ale uwierzcie:
- Szkoła - Marti
- Przygotowania do egzaminu trzecioklasisty - Hania
- I naprawdę wiele innych - Marti i Hania
Przeszkadzało nam w tym. Ale następny rozdział postaramy się wstawić jak najszybciej (oczywiście jak tylko damy radę xD)
Ale na razie, PA!